Mitikas (Góry Tesalskie, Masyw Olimpu) – 2918m n.p.m. – Najwyższy szczyt Grecji - 13.VII.2005r.
1. Informacje ogólne.
Mitikas jest najwyższym wierzchołkiem Masywu Olimpu, który leży w Górach Tesalskich w Grecji. Jest to najwyższe wzniesienie Grecji.
Sam Olimp posiada szereg wierzchołków. Oprócz Mitikasa (2918m), znajdują się tam również m.in.: Skala (2866m), Skolio (2911m) i Stefani (2909m). O ile Skala i Skolio są łatwo dostępne, to Mitikas, a tym bardziej Stefani wymagają już pewnego doświadczenia górskiego. W tłumaczeniu na polski Mitikas znaczy nos. Nie wiem dlaczego, choć patrząc od strony morza, rzeczywiście jeden z wierzchołków przypominał nieco nos, choć wcale nie mam pewności, czy patrzyłem akurat na Mitikas.
W Masywie Olimpu znajduje się szereg schronisk, przy czym najczęściej odwiedzanym jest Spilios Aghapitos, leżące przy szlaku z Prionii na szczyt. Posiada ono 100 miejsc, jest dobrze wyposażone i czynne cały rok. Poza tym są jeszcze trzy schroniska, przy czym warte odnotowania jest Christos Kakkalos, które stanowi ulubione miejsce wspinaczy. Jest również kilka schronów awaryjnych.
Powyżej górnej granicy lasu dopuszczalne jest biwakowanie, niemniej również rozbiciem się w lesie nie powinno być większych problemów.
Na przejście całego Masywu Olimpu potrzebne jest około trzy dni. Oczywiście mam na myśli wąwóz Enipeas i wyższe partie górskie. Taka kompleksowa wyprawa jest na pewno pomysłem wartym realizacji. W najbliższych latach co prawda nie przewiduje powtórnej bytności w tej okolicy, ale za jakiś czas być może wrócę w okolicę siedziby greckich bogów.
2. Przygotowanie.
Do wycieczki na Olimp zaczęliśmy przygotowywać się 10 dni wcześniej, zaledwie 3 dni przed wyjazdem do Grecji. Udaliśmy się wtedy na Rysy (2499m), co miało stanowić trening kondycyjny i sprawdzenie Iny na nieco wyższych wysokościach. Oba te cele zostały w pełni osiągnięte.
Wydrukowałem sobie również relację z adresu http://www.wke.gory.com.pl/wyprawy/olimp04/olimp04.html , która, jak się okazało służyła mi potem za mapę i sprawdziła się naprawdę dobrze. Poza tym przeczytałem kilka relacji z wejścia na Olimp, a do plecaka na wakacje spakowałem również apteczkę i czołówki.
W Grecji w zakres przygotowania weszło wstępne rozpoznanie, tj. ile kosztuje wypożyczenie auto (za drogo zdecydowanie), ile kosztuje taksówka z Leptokarii do Prionii (za drogo – 40 euro), no i w końcu sprawdzenie jak kursują autobusy (w sumie też się nie udało, bo niepotrzebnie dwa dni z rzędu wstawaliśmy o piątej rano). Poza tym oczywiście trzeba było kupić picie i jedzenie. Zrobić kanapki i w drogę.
3. Dojazd.
Około 90% turystów udających się na Olimp rozpoczyna swoją wędrówkę bądź ze znajdującego się pod samym masywem góry miasteczka Litochoro, bądź z przysiółka Prionia (po polsku „siekiera”) oddalonego od Litochoro o ok. 18 km. Droga do Prionii jest bardzo kręta i stroma, przez co ostatnio zakazano tam jazdy autokarami. Prionia znajduje się mniej więcej w połowie drogi pomiędzy Litochoro, a Mitikasem. Odcinek ten to nic innego, jak dość znany, turystyczny wąwóz rzeki Enipeas (znany również jako kanion Mavrolangos). Samo Litochoro z ładnym kościółkiem (cerkwią ?) i greckim charakterem miasteczka może być celem wycieczki samym w sobie, natomiast do Prionii jako takiej raczej nie ma sensu jechać. Znajdziemy tam parking, małą budę, gdzie chyba można coś kupić (ale na pewno nie mapę), psy pasterskie i jedyne co ciekawe to ładne źródełko (ok. 5min. w górę). Widoków praktycznie zero. Osoby mające własny lub wypożyczony samochód nie powinny mieć żadnych problemów z dotarciem do Prionii. Wystarczy w Litochoro zapytać o drogę do Prionii i problem z głowy. Parking najprawdopodobniej jest bezpłatny. Nie polecam jazdy wypożyczonym skuterem czy quadem (znajomi nie dojechali).
Problem pojawia się, gdy na Olimp udajemy się z Leptokrii, Platamomas, Nei Pori, czy Paralii, a nie mamy samochodu i nie chcemy go wypożyczać. Schemat jazdy jest prosty. W pierwszych trzech miejscowościach wsiadamy w autobus do Katerinii, a ten wysadzi nas na krzyżówce w odpowiednim miejscu. Stamtąd weźmie nas autobus jadący z Katerinii do Litochoro. Przejedziemy nim ok. 5 km. Autobusy jeżdżą średnio co pół godziny. Jadąc z Paralii musimy najpierw dojechać do Katerinii i tam wsiąść w autobus do Litochoro. Jest dalej jak z Leptokarii, ale nie musimy przesiadać się na krzyżówce. W Litochoro polecam wziąć taksówkę do Prionii (20 euro). W drodze powrotnej lepszy jest stop i pytanie w stylu : „Can sou help me, please ?”. Z Litochoro normalnie autobusem.
Należy uważać na rozkład autobusów (miejscowy PKS to KTEA). Na przystankach napisane są godziny odjazdów z miejsca, skąd autobus odjeżdża, a godziny te nie mają nic wspólnego z przystankiem, na którym wsiadamy do autobusy. My przez to dwa dni z rzędu wstawaliśmy niepotrzebnie o 5 rano. Autobus rzeczywiście odjeżdżał o 5.40, ale nie z Leptokarii, tylko z Katerinii.
4. Opis wycieczki.
Wycieczkę rozpoczęliśmy już 12 lipca o godzinie piątej rano. O 5.30 byliśmy już na przystanku PKS (ichniejsze KTEA) w Leptokarii i… nic. Przez godzinę nic nie przyjechało, a według rozkładu powinno. Jak się okazało rozkład w Grecji jest tak napisany, że trudno zrozumieć o co w nim chodzi. Na każdym przystanku napisane jest o której wyjeżdża autobus z pierwszej stacji. Rozpisane są godziny wyjazdów nawet dla tych autobusów, które nie jadę przez ten przystanek. Ponieważ skończyła nam się bateria w aparacie, całą wyprawę przełożyliśmy na dzień następny i poszliśmy na plażę. Potem wróciliśmy do pokoju i spaliśmy do 14, a potem znów na plażę.
Drugiego dnia – 13 lipca – wstaliśmy jeszcze wcześniej… a nuż wczorajszy autobus nam uciekł. Postanowiliśmy czekać tym razem do skutku. No i około ósmej przyjechał autobus, ale jechał w drugą stronę. Po około piętnastu minutach na szczęście się wracał i zawiózł nas na krzyżówkę, gdzieś nad autostradą, gdzie czekaliśmy około 15 minut na kolejny autobus z Katerinii. Tym dojechaliśmy dość szybko do Litochoro. Krótka wizyta w cerkwi i już siedzimy w taksówce do Prionii (20 euro, ale co tam). O 8.50 jesteśmy wreszcie w Prionii. Spóźnienia około dwie godziny. Cały zapas. Idziemy w górę. W Prionii nie udało się nam kupić mapy dlatego używamy jedynie opisy z Internetu autorstwa Piotrka Mielusa. Na szczęście okazał się bardzo dokładny i w dużej mierze dzięki temu opisowi zawdzięczamy udane wejście na Mitikas. Trzy i pół godziny idziemy do schroniska Spilios Aghapitos, gdzie umieszczamy obowiązkową opłatę 1,6 euro, pijemy trochę wody, jemy bułkę i ruszamy dalej. Droga do schroniska dłużyła się nam bardzo i była ogólnie rzecz biorąc monotonna, nie licząc kilku trawersów wyschniętych potoków i żlebu, krótkiej rozmowy z Polakiem-emigrantem i … widoku orła z odległości około 10 metrów. Na dodatek wystraszyło nas, niespotykane w Tatrach zjawisko wielkiego huku niezidentyfikowanego pochodzenia. Albo samoloty ponaddźwiękowe, albo jakiś wielki obryw, albo zderzenie mas powietrza. Co to było nie wiem, ale zrobiło na nas spore wrażenie.
Po około pół godziny ze schroniska docieramy do grani, którą zakosami idziemy około pół godziny. Odsłaniają się powoli widoki na stronę zachodnią, ale równocześnie chmury zaczynają przykrywać wschodnie zbocza. Zaczynamy obchodzić wierzchołek Skali z lewej strony. Odsłania się nam piękny cyrk lodowcowy z płatem śniegu u dołu. Trawersujemy południowe zboczy Skali i wychodzimy na wierzchołek prostą ścieżką, prowadzącą na sam szczyt Skali (2866m) Od schroniska idziemy półtorej godziny, od Prionii pięć godziny. Otwierają się nam piękne widoki na wszystkie wierzchołki. Na północ łatwo dostępne Skolio, na wschód Mitikas i Stefani. Krótki odpoczynek i ruszamy granią Kokoskala w stronę Mitikasa. Choć mam spore doświadczenie tatrzańskie, również taternickie, sama grań zrobiła na mnie spore wrażenie. W Tatrach szlak turystyczny tego typu na pewno byłby zaopatrzony w łańcuch i klamry. Tu tylko mamy plakietki, ale mało kto ma za to linę. Prowadzą nas na szczyt gęsto malowane czerwone kropki. Pod samym szczytem spotykamy Greka, który oświeca nas, że na szczyt jeszcze z 10 minut. Wystawiam głowę za formację skalną no i jest szczyt. Ale najpierw trzeba opuścić się z 3 metry z dość dużą ekspozycją. Jakoś się udało i już jesteśmy na szczycie. Uczucie szczęścia, bo w końcu drugi szczyt do WKE zdobyty, ale i niepokoju, czy uda nam się jakoś dojechać do Leptokarii. Jest już 14.30. Z Prionni szliśmy 5,5 godzin, ze schroniska dwie godziny, ze Skali pół. Na szczycie jesteśmy około… półtorej minuty. Pamiątkowe zdjęcie, wpis do książki i jazda na dół. Tym razem grań Kokoskala wydaje się znacznie prostsza. W połowie, ale już w mniej przepaścistym terenie dopada mnie mały kryzys kondycyjny. Muszę odpocząc kilka minut. Idziemy dalej. Po chwili jesteśmy na Skalii i mogę wreszcie odetchnąć. Idziemy teraz szybkim tempem do schroniska, gdzie pijemy herbatkę i wspólnie ze Słoweńcem, o czym piszę poniżej, lecimy jego tempem w stronę Prionii. Na miejscu jesteśmy już ok. 18.00. W dziewięć godzin z Prionii na Mitikas i spowrotem. Szczególnie zejście było szybkie i bardzo męczące zwłaszcza dla moich kolan. Ina wydaj się dość świeża jak na taką wycieczkę, ja trochę gorzej, ale to zasługa plecaka, który miałem tylko ja. Ze szczytu do Prionii szliśmy tylko trzy i pół godziny. Łapiemy stopa i jedziemy do Litochoro. Koniec pięknej górskiej łojaniny.
5. Pogoda.
Przewidywanie pogody na Olimpie w zasadzie jest dość proste. Można mówić o schemacie, który występuje 8/10 dni. Rano – do około południa – pogoda jest bardzo dobra, jest słonecznie, zachmurzenie nie ma wcale, albo jest niewielkie. Sytuacja zmienia się około południa, kiedy to znad morza napływać zaczynają chmury, które dość szczelnie zakrywają Masyw Olimpu, a zwłaszcza jego wschodnie zbocza. Czasami masyw powstrzymuje chmury, które opierają się na graniach od strony wschodniej i nie dochodzi do ich „wyciśnięcia”, przez co zachodnia część masywu i Gór Tesalskich nie jest spowita chmurami. Wieczorem sytuacja zazwyczaj się poprawia i ponownie jest słonecznie. Wykorzystują to osoby, które zamierzają spać w schronisku, a na szczyt wyruszają dopiero około godziny 17-18. Oczywiście często wraz z chmurami następuje popołudniowe załamanie pogody z dość gwałtownymi burzami. Zdarzają się również dni, kiedy cały dzień pogoda jest bardzo dobra, ale również takie, kiedy cały dzień leje lub jest burzowo.
W schronisku dowiedzieliśmy się, że są dwie prognozy pogody. Albo będzie padało, albo nie będzie, ale wczoraj nie padało. Strasznie dużo nam to dało.
W dniu, kiedy my byliśmy na Mitikasie – 13.VII.2005 roku – pogoda była schematowa. Do ok. 11 godziny było bardzo ładnie, potem stopniowo zaczęły napływać znad morza chmury, które na szczęście nie wycisnęły się nad główną granią, przez co mieliśmy widoki na zachodnią stronę masywu i Gór Tesalskich oraz grecką prowincję Tesalia. Chmury zasłaniały nam natomiast prowincję Macedonia i Morze Egejskie (poza prześwitami przy schodzeniu). Od godziny ok. 16.30 chmury zaczęły stopniowo zanikać, ale wtedy byliśmy już poniżej schroniska Spilios Aghapitos.
W wyższych partiach, w szczelinach grani Kokoskala występują silne prądy powietrzne. Po prostu wieje jak w Kielcach

6. Sprzęt.
Na Olimp w zasadzie wymagany jest pełny trekkingowy sprzęt wysokogórski. Po pierwsze ubranie: kurtka przeciwdeszczowa, polar, długie spodnie, czapka i rękawiczki. Podstawa to dobre buty. Wiele osób wchodzi na Olimp w zwykłych adidasach. O ile na Skale (2866m) nie jest to problem, to na Mitikasa (2918m) jest to już nieco głupie. My – przyznaje się – weszliśmy na ten wierzchołek w adidasach, ale była to głupota i nikomu tego nie polecam, a nawet stanowczo odradzam. W naszym przypadku spowodowane było to tym, iż Olimp był niejako dodatkiem do zwykłego wakacyjnego wypoczynku i był znaczny problem z włączeniem butów górskich do ekwipunku plażowego. Po prostu nie było na nie miejsca. Przydatne są również kijki trekkingowe. Poza tym dobrze mieć przy sobie apteczkę, mapę, albo chociaż dokładny opis trasy, folię NRC, itp.
Na grani Kokoskala jest szereg plakietek, co by sugerowało, żeby na Mitikasa wchodził po taterniku, tj. z liną. W lecie przy dobrej pogodzie nie ma takiej potrzeby, natomiast w zimie znacznie ułatwia to wejście na szczyt. Wtedy oczywiście potrzebujemy pełny sprzęt taternicki.
7. Ludzie.
Wbrew pozorom Masyw Olimpu, a zwłaszcza trudno dostępny wierzchołek Mitikas (2918m), a tym bardziej jeszcze trudniej dostępny wierzchołek Stefani (2909m) nie są tak bardzo oblegane, jakby się mogło wydawać. Oczywiście nie można uznać tych gór za dzikie, bo ludzi spotyka się tu regularnie, ale są one porównywalne np. ze słowackimi Tatrami Zachodnimi, czy wschodnimi połaciami Gorców (rejon Kudłania, Gorca). Oczywiście takie porównania nie mają większego sensu, bo wszystko zależy od pogody, pory roku, no i poszczególnego dnia. Ludzi po prostu nie ma tam wiele.
W trakcie podejścia z Prionii (1020m) do schroniska Spilios Agapithos (2050m) spotkaliśmy w sumie 8 osób, z czego jedną w zasadzie jeszcze w Prionii (2min. od parkingu), a 7 pod schroniskiem (najpierw para Niemców, potem samotny Polak-emigrant („30 lat nie byłem w Polsce”), a pod samym schroniskiem dwie Niemki z dziećmi. Szczególnie rozmowa z Polakiem okazała się przydatna, gdyż udzielił nam sporo informacji dotyczących wejścia na szczyt i prognozy pogody. Potem zaczął trochę szpanować w stylu, czy mamy coś przeciwdeszczowego. Szczerze to nie mieliśmy, ale co go to obchodzi.
W samym schronisku ludzi sporo. Spotkaliśmy Niemców, Greków, Francuzów i Polaków, a przynajmniej takie narodowości udało nam się zidentyfikować. Uwaga. W schronisku należy umieścić opłatę w wysokości 1,6 euro od osoby. Jest to konieczne nawet jeśli tylko chcemy przysiąść na ławce przed schroniskiem. Dobrze jest postrzegane wyjście samemu z tą opłatą. Obsługa jest wtedy o wiele milsza i bardziej przydatna, niż wtedy, kiedy ta opłata jest wyciągana od turystów siłą. Jest to generalnie opłata za wodę, toaletę, korzystanie z ławek, itp. W sumie słuszne, ale trochę drogo.
W drodze na szczyt spotkaliśmy już trochę więcej ludzi, ale dalej dość pustawo. Wyprzedziliśmy dwie Rumunki (matka z córką) i siedzieliśmy na ogonie rodzince ze Słowenii (szli na Skolio (2904m)), poza tym kilkanaście osób schodziło z wierzchołków Olimpu. Warto odnotować spotkanie z bardzo sympatycznym Grekiem tuż pod szczytem. W drodze powrotnej znalazłem jego scyzoryk Victorinoxa (to mógł być tylko jego scyzoryk, bo w międzyczasie nikt tamtędy nie szedł), który później oddałem mu w schronisku (taki sam scyzoryk swego czasu zgubiłem w schronisku na Hali Kondratowej, choć ktoś mógł mi wtedy pomóc). Schodząc ze szczytu spotkaliśmy jeszcze Słoweńca – tego, który był na Skolio, ale rozłączył się od żony i córki. Obiecał nam podrzucenie z Prionii do Litochoro, ale w sumie to chyba nas nie zrozumiał po angielsku. Potem schodziliśmy z nim razem ze schroniska prawie, że do Prionii. Leciał jak wariat, przez co zawdzięczamy mu czas 3,5 godziny ze szczytu, ale w końcu na podwiezienie nie zgodziła się jego żona. Nie mam pojęcia czemu. Suma sumarum przynajmniej byliśmy w Prionii o 18.00 i udało nam się zdążyć na ostatni autobus z Litochoro (18.50), choć wtedy nie wiedzieliśmy, że jest to ostatni autobus.
Co ciekawe, to bardzo wielu ludzi szło do schroniska na nocleg. Wychodzili z Prionii ok. 17-18. W tym ok. 17.30 spotkaliśmy tuż nad Prionią całą kolonię dzieciaków obładowaną wielkimi plecakami i śpiworami. Wątpię, czy z ich tempem udało im się dotrzeć do schroniska przed zmierzchem. Nie wydaje mi się także, czy mieli jakieś doświadczenie górskie. Wyglądało to jak – nikogo nie obrażając – wycieczka z Tychów, tylko w trochę innych warunkach. No ale my wiemy, że góry są tylko dla rozważnych.
8. Koszty.
Wyjazd na Olimp proponuję połączyć ze zwykłą wycieczką turystyczną do jednej z miejscowości riwiery olimpijskiej, np. z wczasami w Leptokarii, Paralii, czy Nei Pori. Odpada nam wtedy problem przejazdów Polska-Grecja i spowrotem. Największym problemem finansowym pozostaje wtedy dojazd z takiej miejscowości do Litichoro (jeśli idziemy na dwudniową wycieczkę), bądź do Prionii (jeśli mamy jeden dzień). Przykładowy koszt dojazdu to do Litochoro to : 1,9 euro z Katerinii (duża miejscowość koło Paralii), lub około 1-3 euro z Leptokarii, Platamonas lub Nei Pori. Jadąc autobusem (PKS w Grecji to KTEA) musimy pamiętać, żeby kierowca wysadził nas na drodze do Litochoro. Stąd weźmie nas autobus z Katerinii. Największym problemem jest jednak dojechanie z Litochoro do Prionii. Niestety, ale nie mając swojego auta, ani auta wypożyczonego jesteśmy zmuszeni wziąć taksówkę, która kosztuje 20 euro (może udałoby się zbić z 5 euro, ale nie mieliśmy czasu na targi). Jadąc w czwórkę wychodzi po 5 euro, czyli znośnie, ale na dwie osoby jest to sporo. Taksówka jest więc najdroższą składową kosztów. Do tej pory dojazd z Leptokarii kosztuje nas 24 euro na dwie osoby (12 euro na osobę), bądź 28 na cztery (7 euro na osobę). Nie ma opłat za wstęp na teren Parku Narodowego Olimpu, natomiast każdy turysta, który choć usiądzie na ławce koło schroniska Spilios Agapithos jest zobligowany do zapłaty 1,6 euro taksy schroniskowej. Jeżeli od razu idziemy dalej nie musimy oczywiście tego płacić. Taksa obowiązuje cały dzień. Nocleg w schronisku kosztuje 10 euro. Herbata kosztuje około 1,5 euro. Wracając z Prionii lepiej jest już złapać stopa do Litochoro. Nie ma z tym żadnego problemy, zwłaszcza jeśli poprosimy Greków. Łapanie stopa w Litochoro do Prionii jest o tyle trudniejsze, że nie wiemy za bardzo, gdzie tego stopa łapać. Autobus powrotny kosztuje również około 2 euro, ale jadąc czy do Leptokarii, czy do Paralii musimy się przesiadać.
Podsumowując cała wyprawa z Leptokarii na Olimp kosztowała nas około 37 euro, z czego 20 euro to taksówka, 12 euro autobusy (straciłem 4 euro, bo omyłkowo z Litochoro kupiłem bilet do Katerinii, a jak się zorientowałem to już nie chciało mi się wysiadać na autostradzie tylko pojechaliśmy do Katerinii, żeby zaraz wracać tą samą drogą do Leptokarii), 3,2 euro taksa schroniskowa i 1,5 euro jedna herbata w trakcie zejścia.
Nie pijąc herbaty, nie płacąc taksy i nie jadąc niepotrzebnie do Katerinii można w dwie osoby dojechać do Prionii (tylko autobusy + taxi) za 28 euro (14 euro na osobę), bądź jadąc w cztery osoby za 36 euro (9 euro na osobę !!!). Ryzykując i starając się złapać stopa z Litichoro do Prionii i za nic poza autobusami nie płacąc można zdobyć Olimp płacąc tylko 4 euro za osobę !!!. Ale wariant ten jest chyba tylko czysto hipotetyczny. Nas wyszło około 18,5 euro na osobę, czyli około 75 złotych, nie licząc oczywiście kosztów dojazdu do Grecji, które ujmuje w „budżecie wakacyjnym”, a nie w „budżecie olimpijskim”.
9. Zakończenie.
No i Mitikas zdobyty. Drugi po Rysach (2499m), najwyższy zdobyty przeze mnie szczyt państwa, mający ponad dwa tysiące metrów został zdobyty w zaledwie 10 dni po wejściu na najwyższy szczyt Polski. Tym razem wszedłem na najwyższy szczyt Grecji, legendarną siedzibę bogów, czyli Olimp. Również skład ekipy taki sam jak na Rysach, tym większe gratulacje należą się mojej Inie, która również ma dwa szczyty do WKE, chociaż wcale jej nie kompletuje. No, ale już na Zugspitze (2968m.) do Niemiec jadę niestety bez niej.
Jakie plany? W zasadzie dalej będę realizował plan ustalony przed sezonem. Już 24.VII.2005r. Krywań na Słowacji (2495m) – święta, choć nie najwyższą góra Słowacji, a potem : z wypraw zagranicznych wspomniane już Zugspitze (2968m) – najwyższy szczyt Niemiec, leżący w Alpach Bawarskich nad Garmisch-Partenkirchen (początek sierpnia) i Moldoveanu (2544m) – najwyższy szczyt Rumunii, leżący w górach Fogarskich (koniec września); z wyjazdów w Tatry : Giewont (1984m) (wejście Doliną Małej Łąki, zejście Doliną Strążyską), Kozi Wierch (2291m) (wejście z Doliny Gąsienicowej przez Zawrat, zejście z Zadniego Granatu zielonym szlakiem również do Doliny Gąsienicowej) i Szpiglasowy Wierch (2172m) (wejście od strony Morskiego Oka, zejście do Doliny Pięciu Stawów); z wycieczek beskidzkich : Turbacz (1310m) (wyjście Doliną Kamienicy, zejście klasycznie do Rabki-Zdroju), Babia Góra (1725m), Mogielica (1170m) i pasmo Lubomira (904m) wraz z Łysiną (891m).
10. Inne relacje z Internetu.
http://www.wke.gory.com.pl/wyprawy/olimp04/olimp04.html - opis drogi z Prionii na Mitikas sporządzony przez Piotrka Mielusa. Bardzo dokładny. Opis ten służył mi jako mapa. Gorąco polecam.
http://gwarki.freelinuxhost.com/kgp_ite ... 107&Type=1 – relacja z Olimpu zawierająca masę informacji praktycznych. Polecam.
http://kornel-1.webpark.pl/litref.htm - relacja Kornela z jego pobytu w Grecji, m.in. z wyjścia na Olimp. Polecam
http://www.gory.wyd.pl/archiwum.php?art=1429 – bardzo ciekawa relacja z wyprawy na Olimp, wiele informacji praktycznych.
http://ziellona.w.interia.pl/teksty/eu/olimp.html - ciekawa relacja z wyprawy na Olimp, fajnie napisana, nie wiele informacji praktycznych, ale oddająca urok Olimpu.
http://panda.bg.univ.gda.pl/~dbart/glob ... a01_p.html - relacja z wyjścia na Olimp z 2001 roku, sporo informacji praktycznych, wiele zdjęć.
A sam Olimp wygląda następująco:

Zdjęcie pochodz z serwisu: http://grecja.home.pl/galerie.htm ; autora nie udało mi się zidentyfikować.

Autora nie udało się zidentyfikować.
Widok na Skolio (2911m.)

Zdjęcie własne.
Ewelina na szczycie.

Zdjęcie własne.