Beskid Niski, Rotunda i Kozie Żebro – po śladach żołnierzy
Choć obie góry leżą w Beskidzie Niskim, to znajdują się w jego różnych pasmach. Kozie Żebro wchodzi w skład Hańczowskich Gór Rusztowych, natomiast Rotunda zaliczana jest już do Pasma Granicznego. Mimo to oba szczyty w linii prostej oddalone są od siebie tylko o ok. 3 km.
Niektórzy uważają jednak, że Rotunda również wchodzi w skład Hańczowskich Gór Rusztowych.
Na Rotundę wiedzie tylko jeden – czerwony – szlak turystyczny. Z jednej stronę biegnie on z Regietowa (a dalej z Ustronia), a z drugiej ze Zdyni-Ług (a dalej z Wołosatego). Jak nietrudno się domyśleć chodzi tu o Główny Szlak Beskidzki. Na Kozim Żebrze krzyżują się natomiast dwa szlaki. Poza omawianym już czerwonym (biegnie odpowiednio z Regietowa i Hańczowej) jeszcze zielony ze Skwirtnego (a dalej przez Gorlice i Magurę Małastowską ze Stróż) oraz z Wysowej (a dalej przez Krynicę i Lackową z Muszyny).
Nasza trasa wiodła drogą z Uścia Gorlickiego przez Kwiatoń, Skwirtne i Regietów; następnie bez szlaku na azymut na Rotundę; potem czerwonym szlakiem powrotnie do Regietowa i na Kozie Żebro, skąd szlakiem zielonym do Wysowej.
Z ciekawych obiektów na naszej trasie znalazł się po pierwsze cmentarz wojskowy z czasów I wojny światowej na szczycie Rotundy oraz cerkwie w Kwiatoniu, Skwirtnem i Wysowej oraz kościół w Wysowej. Obiekty te zostaną dokładniej omówione później.
Na omawianym terenie uboga jest baza noclegowa. Nie ma ani jednego schroniska turystycznego, są natomiast dwie letnie bazy namiotowe: SKPB Warszawa w Regietowie oraz SKPB Rzeszów w Hucie Wysowskiej. Noclegu można także szukać w coraz liczniejszych gospodarstwach agroturystycznych. W samej Wysowej jest również kilka pensjonatów. W Uściu Gorlickim i Gładyszowie znajdują się ponadto schroniska młodzieżowe.
Dojazd
Mimo, iż Beskid Niski rzeczywiście jest dziki i są znaczne trudności w dojazdach do jego poszczególnych miejscowości, sytuacja w części zachodniej wygląda całkiem dobrze. Nie ma dużych problemów z dotarciem do Uścia Gorlickiego, Hańczowej czy Wysowej. Jadąc z głębi Polski – załóżmy, że z Krakowa – musimy najpierw dostać się do Nowego Sącza. Nie ma z tym raczej większego problemu. Następnie, jeżeli zależy nam na czasie jedziemy w stronę Gorlic i wysiadamy w miejscowości Ropa za Grybowem. Tu czekamy na autobus bądź bus (firma Voyager) z Gorlic. Jeżeli z Sącza jedziemy busem tej firmy kursującym do Gorlic, to niektóre kursy są skoordynowane, czyli czekać na nas będzie bus z Gorlic do Wysowej. Jeżeli chcemy się dostać do Zdyni, to jedziemy z Nowego Sącza do Gorlic, a stąd jakimś autobusem na przejście graniczne w Koniecznej.
Problem pojawia się natomiast z dotarciem do miejscowości bardziej oddalonych i leżących na uboczu. Kursy autobusowe do miejscowości takich jak Regietów czy Smerekowiec są rzadkie, i zwłaszcza w zimie może być problem z dotarciem do tych miejscowości.
Nie ma natomiast żadnych problemów z dotarciem jadąc własnym samochodem. Tutaj rodzą się jednak problem z pozostawieniem tego samochodu oraz generalna potrzeba powrotu tą samą drogą. Oczywiście sytuacja znacznie komplikuje się w zimie, gdyż część miejscowości może być wtedy odcięta od świata, o drogi zwyczajnie nieprzejezdne.
Opis wycieczki
Wycieczkę rozpoczynamy w Gimnazjum w Uściu Gorlickim, gdzie założona została „baza” całego wyjazdu. Początkowo idziemy około pół kilometra w stronę centrum miejscowości. Znajduje się tu pomnik Łemków poległych w walce z Niemcami (głównie w szeregach GL-AL) oraz cerkiew p.w. św. Paraskewy z końca XVIII w. Jest tu również duży sklep spożywczy, w którym można zrobić zaopatrzenie na drogę. Na skrzyżowaniu skręcamy w prawo (droga na Kwiatoń i Konieczną) i przez około kilometr idziemy wraz ze szlakiem żółtym idącym z Homoli, a prowadzącym na Magurę Małastowską. Opuszcza on nas na wysokości skrętu drogi do Bielanki.
Kolejne 3 km idziemy rzadko uczęszczaną szosą, aż dochodzimy do miejscowości Kwiatoń. Jest to niewielka wieś, w której najciekawszym obiektem jest cerkiew p.w. św. Paraskewy. Ta jest jednak starsza i pochodzi z 2 poł. XVII w. Jest to jedna z piękniejszych cerkwi łemkowskich.
Cerkiew filialna greckokatolicka w Beskidzie Niskim, pw. Św. Paraskewii z XVll w., obecnie kościół rzymskokatolicki; trójdzielna, konstrukcji zrębowej, pokryta gontem; kompletne wyposażenie cerkiewne z XVIII-XIX w. Wieża konstrukcji słupowo-ramowej o pochyłych ścianach z izbicą. Nawa i prezbiterium nakryte dachami namiotowymi łamanymi uskokowo. Kopuły zwieńczone baniastymi wieżyczkami ze ślepymi latarniami. Hełm wieży takiego samego kształtu. Cerkiew o wyjątkowo strzelistej bryle. Prezbiterium i nawę nakrywają pozorne sklepienia kopulaste, a babiniec strop płaski. W przejściu pomiędzy nawą a babińcem portal z nadprożem o wykroju falistym. Dekoracja malarska ścian i stropów z XVIII w. Wyposażenie wnętrza: – ikonostas pędzla Michała Bogdańskiego z 1904 r. – ołtarz z XIX w. Jedna z najlepiej zachowanych świątyń zachodniołemkowskich, uważana także za jedną z najpiękniejszych cerkwi w Polsce.
Idziemy dalej w stronę Regietowa, po około kilometrze natrafiamy na skrzyżowanie. Droga w lewo prowadzi w stronę Koniecznej. My skręcamy w prawo i po około 2 km natrafiamy na kolejną cerkwie łemkowską, tym razem we wsi Skwirtne. Tym razem cerkiew jest p.w. śś. Kosmy i Damiana.
Zbudowana została w 1837 roku i należy do jednych z ładniejszych cerkwi łemkowszczyzny. I tak składa się ona z prezbiterium, nawy i babińca, nad którym umieszczona jest wieża z izbicą. Bellonowskie banie zwane są natomiast makowicami (dolne) i makowiczkami (mniejsze u góry). Pomiędzy nimi znajdują się tzw. latarnie pozorne. Ta cerkiew akurat w całości kryta jest gontem, wiele innych natomiast dla oszczędności przy remontach w ostatnich latach została pokryta blachą. Budynek w środku robi spore wrażenie.
Po lewej stronie ukazuje nam się wzgórze Banne (583 m). W czasie I wojny światowej w Skwirtnem oraz na tym wzgórzu przebiegały austriackie linie obronne. Warto również zwrócić uwagę, że Skwirtne przecina omawiany już powyżej zielony szlak turystyczny biegnący z jednej strony przez Banne z Magury Małastwoskiej (a dalej ze Stróż), a z drugiej przez Kozie Żebro z Wysowej (a dalej z Muszyny). Jeszcze dziś przyjdzie nam iść tym szlakiem.
Idziemy w przybliżeniu kolejne 3 km, aż dochodzimy do Regietowa-Niżnego. Jedyną rzeczą wartą do odnotowania przy tej miejscowości, jest to, iż znajduje się tu stadnina koni huculskich. O wiele ciekawszy jest położony 4 km wyżej w dolinie Regetówki Regietów-Wyżni. Dzisiaj jest to praktycznie wymarła wieś, w której można jednak znaleźć sporo śladów bytności dawnych mieszkańców tych terenów, w szczególności stary cmentarz łemkowski z kamiennymi i żeliwnymi nagrobkami. Jest tam również turystyczne przejście graniczne ze Słowacją.
W Regietowie-Niżnym zamiast iść do szlaku czerwonego wpisujemy w GPS’ie pozycję szczytu Rotundy i zaczynamy iść w stronę wierzchołka. Początkowo droga prowadzi dość długo polami, aż po 20 minutach dochodzimy do lasu. Tutaj łapiemy jakąś ścieżkę, która wyprowadza nas w rejon szczytu, nieco go obchodząc. Sam las sprawia dość ponure, ale baśniowo-mroczne wrażenie. Po ok. godzinie udaje nam się wreszcie dotrzeć na szczyt. Naszym oczom ukazują się resztki cmentarza wojennego nr 51 projektu architekta Duszana Jurkowicza. Cmentarz, choć w opłakanym stanie (a po części dlatego) robi na nas spore wrażenie. Potęguje to przygnębiająca, ale sprzyjająca refleksji i zadumie pogoda. Na szczycie Rotundy jesteśmy około 14:00. Z Uścia wyszliśmy ok. 8:30, czyli do tej pory trasa zajęła nam ponad pięć godzin. Wchodzą w to jednak postoje przy cerkwiach, a czas potęguje również fakt, że trasa z Regietowa na Rotundę była pokonywana bez szlaku i przede wszystkich w dość ciężkich warunkach zimowych.
Do Regietowa schodzimy już szlakiem czerwonym. Zajmuje nam to około pół godziny. Następnie robimy sobie postój w szałasie bazy namiotowej (oczywiście nieczynnej) SKPB Warszawa. Potem dalej kierujemy się szlakiem czerwonym na Kozi Wierch. Czeka nas teraz nieco ponad 300 metrów podejścia. Powoli robi się ciemno, i na sam szczyt Koziego Żebra dochodzimy już w całkowitej ciemności. Jest ok. 16:00. Z dołu szliśmy ponad godzinę, choć odcinek ten wynosi tylko 1,6 km drogi. Na szczycie nasz szlak czerwony spotyka się z omawianym już wyżej szlakiem zielonym, którym będziemy dalej podążać w stronę Wysowej. Warunki turystyczne są coraz gorsze. Wieje silny wiatr, coraz trudniej jest znaleźć drogę. Mimo to po około półtorej godziny udaje nam się w końcu dojść do Wysowej. Warto tam zobaczyć cerkiew (p.w. św. Michała Archanioła z końca XVIII w.) i kościół (p.w. Najświętszej Marii Panny z lat 30.. XX w.; projekt Zbigniewa Mączeńskiego, ideologa „polskiego stylu narodowego” w budwonictwie) w Wysowej.
Co do Wysowej to warto jeszcze odnotować, że w jej pobliżu zlokalizowana jest baza namiotowa SKPB Rzeszów, a poza szlakiem zielonym spotykamy tu jeszcze szlaki: żółty „graniczny” do Regietowa, niebieski „jeszcze bardziej graniczny” z Ropek, aż do Bieszczad oraz miejscowe: czerwony na świętą górę Jawor oraz czarne do cmentarzy wojskowych pod Wysotą i drugi z Blechnarki na cmentarz pod Rubaniskami.
Całą wycieczkę zakończyliśmy w Uściu dopiero po 19:00.
Trasa zajęła nam nieco ponad 9 godzin, w przybliżeniu przeszliśmy ok. 16 kilometrów, z czego połowę po szosie, a resztę w obiektywnie ciężkich zimowych warunkach (szlaki nieprzetarte, wiatrołomy, słabe oznakowanie).
Pogoda
Generalnie pogoda w Beskidzie Niskim nie odbiega znacznie od pogody w innych Beskidach. Trzeba pamiętać jednak o kilku zależnościach. Po pierwsze z racji nie zbyt dużych wysokości jest tu mniej dni deszczowych niż w innych rejonach, co za tym idzie suma rocznych opadów też jest niższa niż gdzie indziej. Po drugie dużą zmienność pogody powodują wiejące tutaj dość często wiatry, co spowodowane jest faktem, że Beskid Niski jest największym obniżeniem łuku Karpat. Niejako „szparą” w tym łuku. Wiatry te są zazwyczaj ciepłe i suche, a także dość szybkie. Najlepszymi okresami na wyjazd w Beskid Niski są: wiosna (kwiecień/maj) oraz jesień (wrzesień/październik). Oczywiście i w innym czasie jest to teren bardzo interesujący.
Sprzęt
Wybierając się w Beskid Niski nie jest nam potrzebne nic ponad zwykły ekwipunek beskidzkiego turysty. I tak z ubrań podstawą są wygodne i sprawdzone buty, ciepły polar lub sweter oraz przeciwdeszczowa kurtka. W zimie oczywiście należy zabrać ze sobą także ciepłe spodnie, ochraniacze, rękawiczki i czapkę. Ostatnie dwie rzeczy dobrze jest mieć przy sobie nawet w lecie. Profilaktycznie zawsze należy wziąść ze sobą apteczkę, czołówkę i folię NRC. Przydatne są również kijki trekkingowe. Jako iż jest to teren mało uczęszczany i nie oferujący zbyt wielu miejsc noclegowych (zwłaszcza część wschodnia Beskidu) dobrze jest wędrować po nim z namiotem (plus oczywiście śpiwór, karimata i palnik).
Z map w szczególności polecam „Beskid Niski” Compassu, a z przewodników „Beskid Niski dla prawdziwego turysty” Rewasza.
Ludzie
Jak już pisałem jest to teren rzadko odwiedzany przez turystów, a co za tym idzie często zdarza się, że przez cały dzień na szlaku nie spotykamy ani jednego piechura. Pamiętać o tym należy szczególnie w zimie, kiedy samotne wędrowanie po tym obszarze jest dość ryzykowne.
My przez dwa dni wędrowania na szlakach nie spotkaliśmy nikogo. Zresztą nawet ruch na bocznych drogach, z których też korzystaliśmy jest bardzo znikomy.
Koszty
Na dzikość Beskidu Niskiego wpływa też na pewno fakt, że leży on nieco na uboczu. Co za tym idzie dojazd, np. z Krakowa, też kosztuje więcej niż dojazd w Gorce czy w Pieniny. Nie powinien on jednak kosztować więcej niż 25 zł. Co za tym idzie wyjazd w ten rejon na jeden dzień, czy też na weekend nie ma dużego sensu. Optymalny wydaje się natomiast czas pięciu-sześciu dni. Uśredniając możemy przyjąć, że nocleg kosztuje ok. 10 zł. Do tego trzeba doliczyć z 5 zł na jedzenie na dzień. Oczywiście jadąc pod namiot problem noclegów znika. Uogólniając możemy przyjąć, że tygodniowy pobyt w tym rejonie wyniesie nas ok. 130-150 zł.
Zakończenie
Bez wątpienia poza niezaprzeczalnymi walorami krajobrazowymi rejon ten oferuje dwie atrakcje, których praktycznie nigdzie indziej nie znajdziemy. Jest to po pierwsze szeroko pojęta łemkowszczyzna wraz z niesamowitym budownictwem cerkiewnym, a także rozsiane cmentarze z czasów I wojny światowej.
Bez wątpienia są to okolice warte bliższego poznania, a ich oddalenie od większych skupisk ludzkich i bardziej eksploatowanych turystycznie rejonów górskich jest ich niewątpliwym plusem.
W każdym bądź razie ja już teraz znam w przybliżeniu trasę tygodniowej wędrówki, jaką mam zamiar odbyć w lecie w omawianej w relacji okolicy. Każdego zresztą do czegoś takiego namawiam.