Dzianisz: Szukając Dzianiskiego Diabła
Aż trudno uwierzyć w tę ciszę. Przecież jarmarczny grzbiet Gubałówki jest tak blisko stąd, a Zakopane niemal u stóp. Tymczasem Dzianisz pozostał jakby w innym świecie. Rozrzucony po swoich przysiółkach o dziwnie brzmiących nazwach – Pindele, Śkamrawy, Brzuchacze.
Tuż za Chochołowem wystarczy skręcić w prowadzącą pod górę drogę. Po prawej stronie widać jeszcze szeroko rozsypane kamieniste koryto Czarnego Dunajca, do którego wpada Dzianiski Potok. Główna droga idzie w górę, pozostawiając wody w głębokiej dolinie. Kiedyś kursowały tędy 2 autobusy z Nowego Targu, ale dziś nie ma po nich śladu w rozkładzie jazdy. Jeździ jeszcze „Zakopane”, ale ostatni kurs, którym można tu dotrzeć, wyjeżdża o 19.30. Później trzeba iść pieszo. W listopadowe popołudnie trudno znaleźć tu turystę, a i nieliczne domy z pokojami do wynajęcia świadczą, że nie jest to popularne miejsce. Choć dla tych, którzy lubią ciszę, rowerowe wycieczki czy narty biegowe – to wymarzone miejsce.
Właściciel jednego z 7 sklepów we wsi nie ukrywa, że interes kręci się coraz gorzej. – Dużo ludzi wyjechało. Wielu pracuje na budowach gdzieś w Polsce. Oni przyjeżdżają co półtora miesiąca i… zabierają żony na poważne zakupy do hipermarketów. Klientami są najczęściej ludzie starsi, często żyjący ze skromnej emerytury. Trudno robić wielki biznes, a w sklepie trzeba mieć jak to na wsi – spożywkę, artykuły gospodarstwa domowego, a i łańcuch dla krowy… Jak niemal każda wieś na Podhalu, Dzianisz trapi problem emigracji. Ta się zmienia – więcej osób wyjeżdża do pracy w Europie. Do Stanów Zjednoczonych ruszają głównie ci, którzy tam mają rodziców z obywatelstwem, w ramach łączenia rodzin. Inaczej już w ogóle się to nie opłaca. Czy zaczną wracać? – Ci, co są w Europie, pewnie poprzyjeżdżają na święta, to zobaczymy, jakie mają plany, ilu z nich zostanie – przypuszcza jeden z mieszkańców.
Dzianisz to także powstające domy. Wielu nowych mieszkańców to ludzie, którzy budują tu bacówkę na wakacje. Przyjadą i wyjadą. Ale budują się też miejscowi. – Każdy stawia sobie za punkt honoru, by pomóc dzieciom. Ludzie latami zbierają materiały na budowę, a kiedy przyjdzie czas, to cała rodzina się zbiera – jak brat się buduje, reszta rodzeństwa mu pomaga. Taka wiejska solidarność – dodaje inny mieszkaniec. Niegdyś Dzianisz należał do szlacheckich rodów, a we wsi stał dwór. Dziś pozostały po nim jedynie fundamenty i opowieści – o gwarkach, którzy mieszkali we wsi, a kopali rudę na Ornaku, czy o Kajetanie Borowskim, szlachcicu słynącym z okrucieństwa wobec swych poddanych. O tym ostatnim świadczy przydomek, jaki mu ludzie nadali – Diabeł Dzianiski. Wspomnienie dawnych czasów to także liczne, drewniane dzwonnice, rozsiane na wzniesieniach wsi. Miały one odganiać burze z piorunami, chroniąc miejscowych od nieszczęść. Dziś już nie słychać dzwonów. Ale może obwieszczą kiedyś lepsze czasy?