Niekończące się leśne wyścigi
Motocykliści rozjeżdżają Karkonoski Park Narodowy. Leśnicy nie mają sprzętu, by ich dogonić i ukarać. Ryczące maszyny zapuszczają się nawet do szczególnie chronionych rezerwatów przyrody.
Leśnicy i przyrodnicy przyznają, że problem narasta i nie bardzo potrafią sobie z nim poradzić. Pomoc zaproponowali im motocykliści. Straż leśna nie ma terenowych motocykli i czterokołowców. Ma samochody, ale słabe. Nimi nie dogoni uciekających krosowców. A ci są coraz zuchwalsi. – Wjeżdżają nawet na teren Karkonoskiego Parku Narodowego – mówi jego dyrektor Andrzej Raj.
Motory nie tylko płoszą zwierzynę. Niszczą uprawy i leśne drogi. – Gdy nawierzchnia zostaje naruszona, woda po deszczu dokonuje reszty zniszczenia – wyjaśnia nadleśniczy Jerzy Majdan z Nadleśnictwa Śnieżka w Kowarach. Motocykliści, których spotyka się w lasach, to nie tylko miejscowi. W Karkonosze przyjeżdżają nawet Niemcy i Holendrzy. Obcokrajowcy zwykle są nieświadomi, że łamią prawo, wjeżdżając motocyklem do lasu. – Próbujemy jakoś nad tym zapanować, ale to trudne. Jeden z naszych pracowników podczas próby zatrzymania pędzącego motoru został poturbowany – mówi Zyta Bałazy z Nadleśnictwa Szklarska Poręba. Leśnicy wspólnie z policją i strażą graniczną kilkakrotnie organizowali obławy. W Nadleśnictwie Śnieżka od sierpnia ubiegłego roku do lutego tego roku złapano 18 krosowców. Wystawiono im mandaty na prawie trzy tys. zł. Obszar do upilnowania jest jednak zbyt duży, dlatego większość motocyklistów pozostaje bezkarna. Na terenie Dolnego Śląska jest tylko 60 strażników leśnych.
Leśnicy próbują też rozmawiać z krosowcami. Wielu z nich zdaje sobie sprawę, że takie partyzanckie rozjeżdżanie górskich lasów nie może dłużej trwać. Dlatego umówili się z leśnikami na spotkanie. – Znajdźmy jakiś kompromis. Niech przyrodnicy wskażą obszary, na których ochronie zależy im najbardziej, a gdzie motocykliści byliby mniej uciążliwi – mówi Robert Soćko z Motoklubu Siedlęcin. – Zwróćcie się do ministerstwa o wytyczenie szlaków – radziła motocyklistom Zyta Bałazy. Droga do zmiany przepisów chroniących przyrodę jest jednak bardzo długa. Najszybciej mogą pomóc samorządowcy. W wielu gminach są nieużytki. Na nich można wytyczyć tory motokrosowe. Tak zrobiła już gmina Siedlęcin. Członkowie klubu dzierżawią od niej teren. Są motokrosowcy, jak ci z klubu z Siędlęcina, którzy mają świadomość, że jeżdżąc po lesie, niszczą przyrodę. Wydzierżawili teren od gminy i sami urządzili sobie tor.