Piąty, jubileuszowy KFG za nami
Czas na szersze podsumowania, wrażenia, refleksje przyjdzie później. Potrzeba odrobiny dystansu, by móc ocenić to wszystko, co przez trzy dni działo się podczas Krakowskiego Festiwalu. Tym bardziej, że działo się naprawdę wiele.
Festiwalowy piątek to w pewnym sensie kontynuacja tegorocznego preludium, czyli przede wszystkim obraz – obraz z taśmy filmowej i ten z kliszy aparatu. Szczególnie duże zainteresowanie wzbudził jak zawsze maraton filmów ze słynnego kanadyjskiego Banff. Dynamika, świetne zdjęcia i “temat” musiały budzić emocje. Na kilka dobrych godzin mogliśmy zatopić się w świecie ekstremalnego kosmosu, bo jak inaczej nazwać szalone sporty – synonim wolności, pasji, łamania jakichkolwiek barier. Ale czy to w ogóle da się ująć słowami? Ze wspinaniem sąsiadowały na ekranie narty (“Anomaly”), kajakarstwo (“Mission: Epicocity”), Base Jump (“2nd BASE”)… i szeroko pojęty świat natury (“Conversing with Atoeaora”). Oglądając filmowe kadry łatwo zarazić się sportową pasją i chociażby dlatego warto było (i będzie) zasiąść na festiwalowej sali.
Piątek to również pierwsza część prelekcji. Opowieść słowami i slajdami o górach wysokich oraz opowieść obrazem (głównie obrazem) o sportowym, skalnym wspinaniu. Prelekcje młodych, świetnych wspinaczy – Łukasza Depty, Mateusza Haładaja i Jana Kuczery. Skromne, oszczędne, ale bardzo prawdziwe. Swoją premierę miały również targi festiwalowe. Na zakończenie organizatorzy zafundowali publiczności “podwójny pokaz”, konfrontację dwóch filmowych światów. Dwa jakże różne obrazy – archiwalny “Odwrót” Jerzego Surdela i współczesny “King Lines” Josha Lowella i Petera Mortimera.
Festiwalowa sobota to: występy dwóch indywidualności światowego wspinania, kolejna porcja filmów z festiwalu w Banff, prezentacja pierwszej części obrazów walczących o Grand Prix KFG 2007, barwne prelekcje polskich wspinaczy górskich i skałkowych, a tuż za ścianą m.in. eliminacje w zawodach “Skoków do chwytów” (przedsmak przez jutrzejszym wielkim finałem). I jeszcze panele dyskusyjne, w tym zajmujący, kilkuletni już dialog pod hasłem “Tatry bez Młotka i nasze Skały”. Tak w wielkim skrócie wyglądał drugi dzień V Festiwalu Filmów Górskich w Krakowie. A że było warto
wstąpić choć na małą chwilę na festiwalowe “salony” niech świadczy fakt, że tym razem o wolne miejsce na widowni było naprawdę trudno.
Sobotni poranek to przede wszystkim polskie produkcje filmowe, a wśród nich dwa wybijające się obrazy. Wesoły, lekki i pełen dystansu Niematotamto Marcina Tasiemskiego, a z drugiej strony pełen mistycyzmu, bardzo mądry, pięknie ukazujący człowieka gór (portret Wojtka Kurtyki) film Marka Kłosowicza Ścieżka góry. Na drugim biegunie “wizyta” w kanadyjskim Banff. Świetne zdjęcia, montaż, pomysł i oryginalność to już stały motyw przewodni zagranicznych produkcji. Wśród nich m.in. Tombstone Petera Mortimera z Deanem Potterem w roli głównej. Szalony Amerykanin – wyjątkowa postać współczesnego wspinania, najwyższej klasy specjalista free solo, highliningu, base jumpingu etc. – zaprezentował publiczności również swój film Aerialist. Film pełen napięcia i jednocześnie głębokiej refleksji. Obraz o pokonywaniu własnej fizyczności, o odwadze w realizowaniu swoich marzeń, które tylko z pozoru wydają się być czymś złudnym i nierealnym, o urzeczywistnianiu rzeczy niemożliwych i bezcennym poczuciu wolności.
Druga wielka osobowość to Mick Fowler. Ty razem nie film, ale wspaniała opowieść uroczego, zwyczajnego człowieka, a jednocześnie wybitnego eksploratora i himalaisty. Prelekcja zabarwiona dowcipem i mądrością doświadczonego wspinacza (znamienne słowa Fowlera “czasami należy górze dać zwyciężyć”), który zabrał nas w egzotyczną podróż do Chin, rejonu pełnego wspinaczkowych tajemnic i “niedomówień”, dziesiątków nietkniętych, czekających na zdobycie szczytów. Wśród polskich gości festiwalu mogliśmy obejrzeć (slajdy, pokazy multimedialne) i posłuchać Jacka Kudłatego, Kingę Baranowską, Marcina Miotka oraz Elizę Kubarską i Davida Kaszlikowskiego. Dobre zdjęcia i profesjonalne przygotowanie to chyba główne zalety rodzimych prelekcji. Na późnowieczorny deser niespodzianka w postaci archiwalnych filmów górskich (Odwrót Jerzego Surdela i Wariant R Sergiusza Sprutina) z improwizacją muzyczną w wykonaniu zespołu Ścianka. Pomysł oryginalny i bardzo trafiony.<
Festiwalowa niedziela to obok kolejnej porcji warsztatów, paneli dyskusyjnych i prelekcji polskich gości (Marcin Kacperek, Marcin Król i Marcin Gąsienica-Kotelnicki, Adam Pustelnik, Piotr Morawski), przede wszystkim rozstrzygnięcia, nagrody i wyróżnienia. Prezentacja najlepszych filmów i wybór najlepszych polskich wspinaczy. To również sympatyczny i długo oczekiwany występ wielkiej Steph Davis, wyjątkowej postaci we współczesnym kobiecym wspinaniu. Prelekcja Amerykanki to w pewnym sensie “fragment” jej najnowszej książki “Wielkie zauroczenie. Czyli o miłości i grawitacji” (Wyd. Galaktyka 2007). Książki, po którą po występie Davis sięgnie pewnie większość z nas.
Polski film “górski”, czyli sama esencja festiwalu. Z poziomem polskich produkcji bywało w ubiegłych latach średnio, słabo, a nawet marnie. Równoległe prezentacje w większości bardzo dobrych obrazów z kanadyjskiego Banff tę przepaść jeszcze wyostrzały, pogłębiały, bez pardonu obnażały słabość polskiego kina górskiego. Tym razem, poza kilkoma wyraźnymi “filmowymi wpadkami”, rodzime dokumenty oglądało się z przyjemnością, i co ważne ze skupieniem. Słowem było znacznie lepiej niż rok temu.
Grand Prix KFG’07 zdobył ostatecznie – po burzliwym głosowaniu, jak zapewnił przewodniczący jury Marcin Koszałka – film Marka Kłosowicza Ścieżka góry. Mądry, piękny, nastrojowy dokument o człowieku, dla którego “alpinizm jest ścieżką, jest drogą życia” – czyli o legendzie himalaizmu Wojtku Kurtyce. Drugi obraz Kłosowicza Karawana marzeń o Wandzie Rutkiewicz (podobny w klimacie, głęboko poruszający, przepełniony jakimś wyjątkowym smutkiem) wyróżniony został przez festiwalową publiczność czyt. Nagroda Publiczności. II nagroda V KFG trafiła do zgoła innego w charakterze Niematotamto Marcina Tasiemskiego, docenionego przez jurorów za “szczerość, dystans do siebie i humor”. I na koniec jeszcze jedno wyróżnienie, tym razem dla młodziutkiego Tadeusza Kieniewicza za zdjęcia do boulderowego Swiss Bajbors.
Jedynka, czyli prestiżowa nagroda przyznawana za najwybitniejsze polskie osiągnięcia wspinaczkowe. Członkowie kapituły i internauci uznali, że spośród finałowej szóstki na najwyższe wyróżnienie zasłużył w tym roku zespół Eliza Kubarska i David Kaszlikowski za wytyczenie na najwyższym morskim klifie świata Maujit Qaqarssuasia (Grenlandia) nowej drogi Golden Lunacy VIII+ AF, 1500 m. Drugie miejsce przypadło krakowskim eksploratorom Łukaszowi Depcie, Andrzejowi Głuszkowi, Wojtkowi Kozubowi za pokonanie dziewiczego Honboro Peak West 6430m, M5/lód 60 stopni/ED (Karakorum). Trzecia w konkursie była wicemistrzyni świata z Aviles we wspinaczce na czas, Edyta Ropek.
Warto wspomnieć o jeszcze jednym, już stricte sportowym finałowym akcencie festiwalu – decydującej rozgrywce konkursu w “Skokach do chwytów”. 20 zawodników i 4 zawodniczki walczyły o tytuł najlepszego skoczka V KFG. Miało być bicie rekordów świata i dużo emocji. Była zgrabna, fajna zabawa z “luzacką” konferansjerką w wykonaniu Jacka Kudłatego. Zwycięzcami zawodów zostali Edyta Ropek (mistrzyni świata w tej konkurencji z wynikiem 2,175 cm, pobitym w marcu br) i Bartosz Jarosiewicz.
Tegoroczny festiwal już tradycyjnie pożegnaliśmy pokazem najlepszych, konkursowych filmów polskich. Poziom “wygranych” to dobry prognostyk na przyszłe, festiwalowe odsłony. Odsłony, na które już teraz miłośnicy górskich (i nie tylko) przestrzeni czekają z niecierpliwością.