Szlaki dydaktyczne w Tatrach Słowackich cz. V
Śladami wydarzeń sprzed ponad 60 lat wytyczony został szlak dydaktyczny od Zwierówki do drewnianego szałasu, zbudowanego z bierwion na stokach Brestowej, który pod koniec II wojny światowej pełnił rolę partyzanckiego lazaretu.
Żółto znakowany szlak turystyczny do „partyzanckej nemocnicy pod Salatinom” istnieje już od lat 80., a informacje o wydarzeniach sprzed 63 lat, które zostały wyeksponowane w tym zrębowym szałasie, zostały opracowane w większości przez historyka Ignáca Kuchtiaka. šL TANAP wraz z Urzędem Wiejskim w Zubercu postanowiły ekspozycję odnowić, a na trasie dojścia do szałasu-szpitalika ustawić panele z informacjami. Pierwszy z pięciu paneli znajduje się na początku szlaku, przy drodze asfaltowej, koło pomnika Słowackiego Powstania Narodowego, przed odejściem drogi do ośrodka narciarskiego w Spalonym Żlebie.
Partyzancki cmentarz
Chociaż początek właściwej ścieżki dydaktycznej jest przy pomniku SNP, to warto przedtem udać się do wylotu Doliny Łatanej, gdzie znajduje się cmentarz partyzantów. Można tam dojść w ciągu kilkunastu minut od schroniska na Zwierówce żółto znakowanym szlakiem, wiodącym w głąb Doliny Łatanej. Tuż za szlabanem, po lewej stronie, jest mały cmentarz ze skromnymi drewniany krzyżami i granitowym pomnikiem, z napisem: „Na wieczną pamiątkę 20 partyzantom, poległym w Rohaczach w czasie Słowackiego Powstania Narodowego”. Przed kilku laty złożono w tym miejscu również prochy Stanisława Majewskiego, dziennikarza i literata, który zmarł w Warszawie w 2001 roku, w wieku 72 lat. Jego życzeniem było spocząć w tym miejscu, gdyż w czasie II wojny również walczył w Rohaczach. Był wówczas najmłodszym partyzantem I Czechosłowackiej Brygady Partyzanckiej M. R. štefanika.
Pod koniec października 1944 roku, po upadku powstania narodowego na Słowacji, wielu partyzantów wycofało się w góry, by nadal prowadzić walkę z wojskami niemieckimi. W rejonie dolin Zuberskiej i Rohackiej działała I Czechosłowacka Brygada Partyzancka im. štefanika, którą dowodził Peter Veličko. Dowództwo 4 Frontu Ukraińskiego nakazało mu wycofać się przez Tatry, w rejon Liptowskiego Gródka. Przejście przez tatrzańską grań w warunkach zimowych było trudną przeprawą, a w oddziale było 14 rannych partyzantów. Postanowiono pozostawić ich w rejonie Zwierówki. Na stokach Brestowej odszukano prymitywny szałas drwali, do którego przeniesiono rannych. Tam pozostali pod opieką Juraja Bernata, studenta medycyny, i dwóch sanitariuszek – Katariny i Boženy šimonovych. Jednym z partyzantów, który pomagał w przenoszeniu rannych, był żyjący jeszcze Słowak Eduar Trizuljak. Nazajutrz po ukryciu w szałasie rannych zaatakowała partyzantów od strony Osobitej jednostka niemiecka. W rejonie Zwierówki wywiązała się walka, w czasie której zginęło 21 partyzantów. Wszyscy zostali pochowani na cmentarzu w Dolinie Łatanej. Po tej walce brygada przedostała się na południową stronę Tatr, a w leśnym lazarecie pozostali zdani na siebie ranni partyzanci.
W oczekiwaniu na pomoc
Ze Zwierówki do partyzanckiego szpitalika jest w warunkach letnich około godziny podejścia. Od pierwszego panelu przy drodze ścieżka biegnie lasem pod górę, do niewyraźnego żlebu, którym płynie mały potok. Potem dostajemy się do następnego, znacznie bardziej stromego żlebu. Podchodzimy nim mozolnie, a następnie trawersujemy do partyzanckiego szpitalika. W nim, w trudnych warunkach tatrzańskiej zimy, od grudnia 1944 roku do 10 lutego 1945 roku ranni partyzanci oczekiwali na pomoc. Nie mieli lekarstw, zabrakło też żywności. Ratunkiem przed głodową śmiercią był koń, którego zabili, i 7 kg grochu. Dzienną rację na osobę stanowiło 10 ziaren grochu i 100 gramów końskiego mięsa. Jedynym lekarstwem był nadmanganian potasu jako środek dezynfekujący, a narzędziami lekarskimi – scyzoryk, piłka, pinceta i igła. Przy pomocy tych narzędzi Bernat amputował bez znieczulenia palce u nóg Maksymowi Olejnikowi, któremu po odmrożeniach wdała się gangrena. W pierwszych dniach lutego kilku mniej rannych partyzantów wyprawiło się do Zuberca po żywność. Zauważyli ich Niemcy z placówki na Zwierówce i wszystkich zamordowali. Pozostali w szpitaliku zdecydowali, że Juraj Bernat wyruszy po pomoc. Przez zwiadowców dotarła do nich wiadomość, że po polskiej stronie działa Brygada Partyzancka im. Szczorsa. W szałasie, pod opieką sióstr šimonovych, pozostali tylko najciężej ranni: dwóch Rosjan – Tichon Sidniakow i Dymitr Borodin, Ukrainiec Maksym Olejnikow i Słowak Ján Repiščák. W niezwykle trudnych warunkach, w głębokim śniegu, kiepsko ubrany, bez mapy i kompasu, z pistoletem maszynowym, ostrożnie, by nie zauważyli go Niemcy ze Zwierówki, przedzierał się Bernat przez las w kierunku Przełęczy Łuczniańskiej, a potem do Doliny Chochołowskiej, gdzie spotkał partyzantów. Po 60 godzinach wyczerpującego marszu dotarł do Zakopanego, które od tygodnia było już wyzwolone od Niemców i tam zdał relację komendantowi wojennemu miasta Wladimirovi Macniewowi.
Wyprawa ratunkowa TOPR
O trudnej wyprawie ratowników TOPR po rannych partyzantów na Zwierówkę pisaliśmy już wielokrotnie. 14 ratowników pod kierownictwem Zbigniewa Korosadowicza dojechało na saniach na Polanę Chochołowską, po czym podchodzili na nartach na Przełęcz Łuczniańską. Tam pozostawili narty, a dalszą drogę do Doliny Łatanej i na stok Brestowej pokonywali pieszo, zapadając się w głębokim śniegu. Dodatkowo utrudniały sytuację ciągnięte przez nich cztery tobogany. Nie bez przygód dotarli, kompletnie wyczerpani, do lazaretu. Po kilkugodzinnym odpoczynku czterech rannych partyzantów owiniętych w koce ułożono na toboganach i jeszcze pod osłoną nocy rozpoczęto transport w dół Salatyńskim Żlebem. Razem z nimi schodziły dwie sanitariuszki i Bernat, a osłaniało ich trzech partyzantów. Na Zwierówce przedzierali się w odległości 150 metrów od placówki niemieckiej, ale innej możliwości nie było. Na szczęście udało się przedostać do lasu w Dolinie Łatanej, ale potem transport obciążonych toboganów w górę, aż na przełęcz, był nadludzkim wysiłkiem. Udało się szczęśliwie dotrzeć do Doliny Chochołowskiej, gdzie ogrzali się w szałasie, a pod wieczór przetransportowano wszystkich do Zakopanego. W tej słynnej wyprawie, wspominanej co roku w lutym, z okazji kolejnej rocznicy, uczestniczyli: Zbigniew Korosadowicz – kierownik, Jakub Gąsienica Wawrytko, Władysław Gąsienica, Stanisław Majerczyk Kwaśnicarz, Stanisław Gąsienica Byrcyn, Jan Stopka Ceberniak, Stanisław Gąsienica Wawrytko, Marian Szeligiewicz, Wojciech Gąsienica Wawrytko, Stanisław Marusarz, Józef Faden, Szymon Zarycki, Jan Gąsienica Tomków i Marian Woyna Orlewicz. Spośród wymienionych żyje tylko Woyna Orlewicz.