“Góry”, maj 2008
Pragniemy zwrócić uwagę na materiał szczególnie nam bliski – zbiór bujdałek, opisujących zimowe przejścia w Tatrach, które zamieszczamy w dziale zatytułowanym “Zimowe impresje”.
GÓRY odegrały trudną do przecenienia rolę w renesansie nowoczesnej bujdałki taternickiej, kiedy dobrych parę lat temu zainicjowaliśmy rubrykę właśnie pod tytułem „Bujdałki” i zaczęliśmy namawiać czołowych taterników na tworzenie małych form literackich, w których opisywaliby drogi, zajmujące w ich pamięci miejsce szczególne. Wówczas odkurzyliśmy nieco zapomnianą nazwę, którą już wielcy taternicy 30-lecia wojennego – Stanisławski, Birkenmajer, Szczepański – zwykli określać swoje miniopowiadanka o górskich przygodach. Mimo długiej tradycji i trafności terminu, świetnie oddającego nieco zdystansowany i nie do końca poważny stosunek, jaki większość wspinaczy przejawia wobec pisania o swojej pasji (nawet jeśli czasami jest to tylko poza), pod koniec XX wieku nazwa „bujdałka” funkcjonowała prawie wyłącznie wśród badaczy literatury górskiej i taternickiej. Postanowiliśmy zmienić ten stan rzeczy i nasza misja odniosła spory sukces. Najlepszym dowodem niech będzie fakt, że kiedy jakiś czas temu wspomniany dział umarł śmiercią naturalną i częstotliwość ukazywania się małych form literackich na naszych łamach nieco spadła, otrzymaliśmy od czytelników wyraźne sygnały, że GÓRY stają się za mało „bujdałkowate”. „Zimowe impresje” są naszą pierwszą – obiecujemy, że nie ostatnią – odpowiedzią na to zapotrzebowanie. Serdecznie zapraszam do lektury, a jest co czytać, bo dział zajmuje całe 12 stron. To zresztą nie koniec, bo kilka innych tatrzańskich opowieści, opisujących minioną zimę, znajdziecie na naszej stronie goryonline.com, a w następnym numerze otrzymacie kolejną porcję śnieżno-lodowych impresji – tym razem nasi wspinacze opowiedzą o zimowych przygodach poza Tatrami.
Wróćmy jednak do wspomnianych na wstępie skalnych klimatów, które bez wątpienia zdominowały numer. Z pewnością od razu rzucają się w oko dwa materiały jednego z czołowych fotografików wspinaczkowych, Francuza Samuela Bié. Jego zdjęcia i artykuły na temat Magalef i Verdon z pewnością narobią smaku wszystkim skałkowcom. Niekwestionowanym walorem obu tych rejonów jest ich uniwersalność – są godne polecenia zarówno początkującym, jak i ekstremalistom. Zapowiadany przez efektowną okładkę materiał o Verdon został wręcz – jak wskazuje tytuł – przygotowany pod kątem jakże licznej rzeszy wspinaczy, których możliwości kończą się na francuskiej szóstce. Podobnie świetne zdjęcia z hiszpańskiego Margalef – w którym ostatnio szaleją tuzy światowej wspinaczki z Chrisem Sharmą i Danim Andradą na czele – na pewno nie pozostawią obojętnym żadnego miłośnika trudniejszych lub łatwiejszych przechwytów, wykonywanych w przepięknej scenerii.
Nie ograniczyliśmy się tylko do wspinaczki sportowej. Wręcz przeciwnie, równie obszerne są materiały na temat wspinania, które – w dobie powszechnych kalek językowych z angielskiego – również u nas przyjęło się jako „tradycyjne”. Pierwszym materiałem dotyczącym wspinania na własnej asekuracji jest druga część świetnego opracowania Maćka Ciesielskiego i Michała Kajcy na temat niewyposażonych w stałe przeloty klasyków Sokolików. Tym razem autorzy wzięli na warsztat szóstkowe drogi tego urokliwego rejonu. Inaugurujemy również drugi, w naszym przeświadczeniu niezwykle obiecujący cykl, w którym autor, Mariusz Biedrzycki, dowiedzie (na papierze, bo „czynem” udowadnia już od lat), że z powodzeniem i przyjemnością można się wspinać na własnej asekuracji także w naszych jurajskich skałkach.
Mamy nadzieję, że oba cykle zachęcą Was do zabierania w skały – choćby od czasu do czasu – nieco więcej sprzętu niż tylko linę i ekspresy. Pozwoli to podnieść Wasze kwalifikacje w zakresie osadzania różnych „zabawek”, co z pewnością zaowocuje podczas górskich wspinaczek. Jednak zachęcamy do tego także zatwardziałych skałkowo-sportowców. Różnorodność – co podkreślali najwięksi, jak na przykład Wolfgang Güllich – jest solą naszego sportu. Nie warto więc się ograniczać i czasem, dla odmiany, można spróbować czegoś nowego. W ten sposób wasze górsko-skalne hobby nigdy nam się nie znudzi. Czego Wam i sobie życzę!
Piotr Drożdż
Redaktor Naczelny