“n.p.m.”, grudzień 2008
W grudniowym numerze „n.p.m.” między innymi: rozmowa z himalaistką Anną Czerwińską; relacja Kingi Baranowskiej z udanego wejścia na Manaslu; opowieść o wyprawie na Pik Niepodległości, a także wędrówka na tatrzańską Przełęcz pod Chłopkiem oraz bieszczadzkie Bukowe Berdo.
Facetów bolą kobiece wejścia – Anna Czerwińska nie boi się głosić kontrowersyjnych poglądów. Z pełnym przekonaniem mówi na przykład o tym, że dziś „polski, kobiecy himalaizm nie istnieje”. Stawia taką tezę w roku, kiedy Kinga Baranowska weszła na Dhaulagiri i Manaslu. Można się z Anią nie zgadzać, ale swoje zdanie zawsze zdecydowanie argumentuje. Pewnie właśnie dlatego ludzie tak chętnie jej słuchają, a niemal każdy organizator górskich imprez zabiega o to, by była honorowym gościem.
W rozmowie z „n.p.m.” opowiada między innymi o planach na przyszłość, tłumaczy swoje górskie porażki i zdradza kulisy powstawania „Górfanek” – książek cieszących się w tym roku sporą popularnością. Wspomina sukces Wandy Rutkiewicz na Mount Evereście sprzed 30 lat, który mocno zdenerwował męską część himalajskiego środowiska. Polemizuje też z Martyną Wojciechowską, która z dystansem traktuje zdobywanie Korony Ziemi.
– Mam świadomość, że wieku nie oszukam. W swoich planach obniżyłam już poprzeczkę, mimo że chciałabym jeszcze wejść na parę gór, na przykład na Kanczendzongę. To nie jest tak, że nie widzę moich braków i słabości. Dlatego staram się dopasowywać swoje cele do tego, co mogę osiągnąć – mówi Anna Czerwińska, która zachęca też młodych do szukania w górach mistycyzmu, a nie tylko zdobywania Mont Blanc, Elbrusa i Aconcagui.
Duch Kambung pozwolił wejść na Manaslu – Dhaulagiri i Manaslu. Biała Góra i Góra Ducha. Nazwy, które większości ludziom nic nie mówią. Dla Kingi Baranowskiej to szczególne i niezwykłe góry, którym poświęciła wiele miesięcy przygotowań, myśli i energii. Ostatnią – Manaslu – ma jeszcze świeżo w pamięci, gdyż na szczycie stanęła 5 października. Tego samego dnia, ale pięć lat wcześniej zaczynała swą przygodę z ośmiotysięcznikami: oglądała Everest z wierzchołka Cho Oyu. W styczniowym „n.p.m.” znajdziecie autorską relację Kingi Baranowskiej z wyprawy na Manaslu.
Cień wielkiej góry – Powojenne dzieje polskiego himalaizmu oficjalna literatura górska rozpoczyna od 1974 roku i wyprawy Piotra Młoteckiego na nepalski Kangbachen. Tymczasem Polacy pojawili się w Himalajach rok wcześniej, ale ich wyczyny skrywa tajemnicza zasłona. Pozostała jedynie mała książeczka, zachowało się kilka sprawozdań, a Budka Suflera nagrała piosenkę „Cień wielkiej góry”. 35 lat później 6-osobowa ekipa z Lublina wyruszyła śladami pierwszych powojennych himalaistów.
Pik Lenina po alpejsku – O tym, w jakim stylu atakować Lenina (obecnie Pik Niepodległości – 7134 m n.p.m.), uczestnicy wyprawy z Klubu Turystycznego Ekonomistów „Tramp” na warszawskiej SGH kłócili się do samego końca. Czy dadzą radę zrobić to w stylu alpejskim, mogli się przekonać tylko w jeden sposób – spróbować. Porządne przygotowanie, dużo szczęścia i jeszcze więcej determinacji sprawiły, że już w piątym dniu akcji górskiej stanęli po raz pierwszy w życiu na szczycie siedmiotysięcznym. Co trzeba wiedzieć, żeby zdobyć taką górę?
A ponadto:
Plebanek zamiast Chłopka – Tatrzańskie szlaki na Przełęcz pod Chłopkiem i Wrota Chałubińskiego nie cieszą się taką popularnością, jak trasy na Giewont czy Rysy. Mimo to dostarczają wielu niezapomnianych wrażeń. Zapraszamy w mniej uczęszczane miejsca wokół Morskiego Oka, gdzie zwłaszcza popołudniową porą jest cicho i spokojnie.
Nie przejdziesz przez grzebień – Opowieści o cudownej bieszczadzkiej jesieni zrobiły swoje i trzeba być przygotowanym na to, że góry o tej porze roku przestały już być odludziem, ale jedno pozostaje bez zmian: jeśli tylko pogoda dopisze, nasycicie się nieprzeciętnymi widokami, których próżno szukać w innych naszych górach. Tak jest między innymi na Bukowym Berdzie.
W kotłach strzelali z moździerza – Śnieżne Kotły to najbardziej tatrzański zakątek Karkonoszy, a zarazem największa atrakcja ich zachodniej części. Trudno się z tym nie zgodzić, oglądając skalne urwiska i przepaście o wysokogórskim charakterze, niespotykane w pozostałej części największego pasma Sudetów.
Kielich na dobranoc, stakan na dzień dobry – Swanetia to gruziński raj leżący w samym sercu Kaukazu. By tu dojechać i zobaczyć ośnieżone pięciotysięczniki oraz zapomniane przez wszystkich wioski, trzeba dziś sporej odwagi. Ale widoki w rejonie Uszby rekompensują wszelkie niedogodności związane z konfliktem wojennym w północnej Gruzji.
Najlepszy sposób na gotowanie – Kuchenkowy miniporadnik ma pomóc tym, którzy zaczynają swoją przygodę z biwakami pod gołym niebem i własną kuchnią turystyczną. Nie ma tu nic o specjalistycznych kuchenkach wyprawowych. Zaczynamy od zupełnych podstaw: sprzęt na gaz czy benzynę?
Sto procent bezpieczeństwa – Rozmowa z Andrzejem Górowskim, ratownikiem GOPR, który szkoli i opiekuje się psami, niosącym pomoc ludziom na szlaku.