Beskid Sądecki na długi weekend
Przed każdym przedłużonym weekendem wielu Internautów stoi być może przed wyborem miejsca, gdzie warto te kilka dni spędzić. Wychodząc im naprzeciw zapraszamy w gościnny Beskid Sądecki…
Zwiedzanie proponujemy rozpocząć od stolicy regionu – Nowego Sącza, który już przy wjeździe wita turystów ruinami średniowiecznego zamku Jagiellonów. Została po nim jedynie baszta, zwana Kowalską. Reszta zniszczona została w styczniu 1945 roku przez partyzantów w chwili wysadzenia zgromadzonych w jego lochach materiałów wybuchowych, które miały posłużyć wycofującym się wojskom hitlerowskim do zaminowania i zniszczenia strategicznych obiektów (m.in. mostów na Dunajcu).
W sąsiedztwie ruin znajduje się synagoga, w pomieszczeniach której miejsce znalazła jedna z licznych w Nowym Sączu galerii sztuki.
Kilkaset metrów dalej, dochodzimy do rynku z centralnie położonym renesansowym ratuszem (siedziba władz miasta). W pobliżu, na ulicy Lwowskiej, znajduje się siedziba Muzeum Okręgowego ze stałą ekspozycją poświęconą regionowi.
Warto także dojechać samochodem do Sądeckiego Parku Etnograficznego (w dzielnicy zwanej Falkową), gdzie na kilkudziesięciu hektarach prezentowane są tradycyjne ludowe budowle, charakterystyczne dla zamieszkujących ten obszar Lachów Sądeckich, Pogórzan, Łemków, Cyganów i Górali Sądeckich. Tak więc obejrzeć możemy kuźnie, lamus plebański, liczne stodoły, stajnie, spichlerze, maneż a także wiernie zrekonstruowaną cerkiew greckokatolicką z Czarnego (p.w. św. Dymitra) z 1789 roku (skansen czynny jest od maja do września od wtorku do niedzieli w godzinach od 10 do 17, poza sezonem od 10 do 14).
Z Falkowej przez most na rzece Kamienica, za drogowskazami, przez południowe dzielnice miasta jedziemy do położonego ledwie 8 kilometrów Starego Sącza. Miasto, kilkadziesiąt lat starsze, słynie przede wszystkim z klasztoru Sióstr Klarysek, w którym na zwycięzcę spod Wiednia, króla Jana III Sobieskiego, oczekiwała z utęsknieniem królowa Marysienka.
Oprócz klasztoru, warto obejrzeć rynek, z oryginalnymi “kocimi łbami”, które podobno są jednym z nielicznych tego typu obiektów w Polsce. W rynku znajduje się także “Dom na Dołkach”, w którym gościnę znalazło Muzeum Regionalne. A za torem “Tarnowsko – Leluchowskiej” linii kolejowej, na starosądeckich błoniach, znajduje się ołtarz papieski, przy którym Jan Paweł II odprawił mszę świętą kanonizacyjną – bł. Kingi – w czerwcu 1999 roku. Tu także przebiega “Szlak Papieski”, poprowadzony przez miejsca, które kardynał Karol Wojtyła odwiedzał w czasie swoich pieszych peregrynacji po Beskidach.
Miłośnikom górskich wycieczek rowerowych proponuję wypad ze starosądeckiego rynku na górującą nad okolicą Przehybę (lub Prehybę jak kto woli). Trasa wiedzie przez kilka kilometrów główną drogą w kierunku Krościenka nad Dunajcem. W Gołkowicach skręcamy w lewo, kierując się na Łazy Brzyńskie i Skrudzinę. Dalej przed nami blisko 10 kilometrów, miejscami stromego, podjazdu asfaltową drogą, która doprowadzi nas do schroniska. Tu, oprócz odpoczynku, warto skosztować specjałów miejscowej kuchni i pooglądać przepiękne panoramy rozciągające się ze szczytu.
Powrót za znakami niebieskimi a następnie zielonymi, miejscami bardzo ostro w dół, do wsi Przysietnica. A z niej przez Barcice i Cyganowice powrót na rynek w Starym Sączu.
Na nocleg, po całym dniu pełnym wrażeń, można wybrać pensjonaty, ośrodki lub gospodarstwa agroturystyczne rozsiane po okolicy (np. w Myślcu, Barcicach lub Rytrze). Z zaspokojeniem głodu też nie powinno być żadnego kłopotu. W pobliżu znajduje się wiele obiektów gastronomicznych, serwujących różnorodne potrawy.
Dzień drugi warto przeznaczyć w całości na Dolinę Popradu, a zwiedzanie rozpocząć od Rytra. W tej miejscowości na turystów czyha wiele atrakcji. W ośrodku “Perła Południa” w Roztoce Rycerskiej, można skorzystać z krytej pływalni, a w bezpośredniej bliskości ośrodka znajduje się pierwszy i bodaj jedyny w Polsce Gminny Rezerwat Ekologiczny, zorganizowany w 1996 roku przez stowarzyszenie “Greenworks”.
Rytro to także ruiny warowni strzegącej bezpiecznego przejazdu karawanom ciągnącym w średniowieczu z Węgier do Polski. Nad zamkiem, na Cyrli (przy głównym czerwonym szlaku), przycupnęło prywatne schronisko górskie “Cyrla”. Prowadzone przez Irenę i Jacka Świcarzów zaprasza strudzonych wędrowaniem i głodnych na słynną “szarlotkę pychotkę” oraz smaczną “kawusię” przygotowaną na źródlanej wodzie. Z Cyrli, za znakami niebieskimi, można zejść do Głębokiego (znajduje się w nim kilka źródeł mineralnych, np. szczaw żelazistych), a stamtąd przez most na Popradzie do Młodowa.
Zmęczeni wędrowaniem mogą wrócić do Rytra, korzystając ze środków transportu zbiorowego. Żądnym innych atrakcji, polecamy wypad do pobliskiej Piwnicznej Zdroju. Godną “zaliczenia” jest pijalnia wód mineralnych na tzw. Zawodziu i rynek, ze słynną XVII – wieczną studnią. Z rynku tylko 4 kilometry do Mniszka nad Popradem (przejścia drogowego ze Słowacją), gdzie można zaopatrzyć się m.in. w wyborne piwo, warzone podług starych receptur piwowarów z największego słowackiego browaru w Starym Sariszu.
A powrót do Rytra można zrealizować np. wykorzystując ofertę flisaków popradzkich (z przystani mieszczącej się przy DW “Koliba”).
Trzeci dzień to propozycja dla turystów pieszych (trasa z Łomnicy Zdroju przez Parchowatkę, Łabowską Halę, Runek, Bacówkę nad Wierchomlą, Jaworzynę Krynicką do Krynicy) i zmotoryzowanych (zwiedzanie Muszyny i Krynicy Zdroju, z wypadem na Słowację przez nowo otwarte drogowe przejście graniczne Leluchów – Cirć. Po drodze warto odwiedzić obiekty na szlaku architektury drewnianej – np. cerkiew w Wierchomli, Leluchowie, Powroźniku czy Szczawniku.
Przed piechurami natomiast kilkanaście kilometrów pięknej widokowo trasy. Pierwsze już przy podejściu z Łomnicy pod Parchowatkę (szlak żółty). Te bliższe to dolina Łomnickiego Potoku i Mniszek nad Popradem, Eliaszówka i pasmo Radziejowej, a w dalszym planie przy dobrej widoczności zobaczyć można nawet Tatry). Meldujemy się na Łabowskiej Hali i korzystamy z gościnności obecnych gospodarzy schroniska (skąd panorama na Beskid Niski). Po krótkim odpoczynku i “naładowaniu akumulatorów” szlakiem czerwonym wędrujemy do najbliższego skrzyżowania tras na Runku. Tu warto na chwilę zboczyć za znakami niebieskimi do Bacówki nad Wierchomlą (niezapomnianie widoki) i stacji górskiej “Wierchomla” (znanej szczególnie miłośnikom “białego szaleństwa”). Dla głodnych i spragnionych polecam wizytę w szałasie pasterskim u podnóża Jaworzynki, gdzie głodnych nakarmią świeżym, smacznym bundzem (owczym serem), a spragnionym podadzą do skosztowania żętycę (pycha!).
Wracamy na Runek, a stamtąd już tylko kilka “siedmiomilowych kroków” i meldujemy się na szczycie Jaworzyny Krynickiej, skąd rozciągają się również piękne widokowo panoramy pasm górskich). Zmęczeni wędrówką mogą skorzystać z kolei gondolowej, a tym, którzy dobrze znieśli trudy marszu, polecam zejście do doliny Czarnego Potoku. Przy okazji mijamy “Jaskinię Zbójecką”, gdzie czuć zapach siarki i atmosferę jednoznacznie kojarzącą się z mało sympatycznymi stworami z rogami na głowie, kopytkami na dolnych kończynach, długim ogonem i trójzębem w ręku. Nieopodal inny ciekawy obiekt czyli “Diabelski Kamień” (produkt wietrzenia piaskowców). Jak głosi legenda, ponoć czart planował przy pomocy tego głazu zniszczyć krynickie zdroje. Ale na szczęście się mu to nie udało.
Na naszej trasie jeszcze tylko jedna górka (Krzyżowa) i jesteśmy w perle polskich uzdrowisk – Krynicy Zdroju. Jeśli dotrzemy tam w miarę wcześnie, zaczerpniemy wody ze “Zdroju Głównego”, “Jana”, “Słotwinki”, “Zubera” (w Pijalni Wód Mineralnych), zdroju “Mieczysław” (w Starym Domu Zdrojowym). Z Krynicy wracamy na nocleg.
Czwarty dzień można w części poświęcić na zwiedzanie Kamiannej (stolicy polskiego pszczelarstwa), przy okazji “zaliczając” ciekawe obiekty architektury cerkiewnej (w Piorunce, Bereście, Polanach czy Maciejowej).
Oczywiście w tak krótkim artykule nie byłem w stanie zmieścić wszystkich atrakcji czyhających na turystów. Świadomie pominęliśmy informacje na temat rezerwatów, których na tym terenie mamy ogromne ilości. Nie wymieniamy także wszystkich szlaków rowerowych, wyznaczonych w Beskidzie Sądeckim. A trasy (piesze czy dla turystów zmotoryzowanych), które podajemy, należy potraktować wariantowo – w zależności od kondycji, możliwości czasowych czy finansowych. Ale jak sądzę, to co przedstawiliśmy, zachęci Czytelników do zaplanowania pobytu w tym niezwykle ciekawym zakątku Polski.