Na Żabiego Konia
11 września 1905 roku Klimek Bachleda powiedział: “jesce się tyn nie urodził, co by na te turnie wyloz”. Nazajutrz stanęły na jej szczycie dwie osoby. Sto lat później weszli na Żabiego Konia drogą pierwszych zdobywców czterej młodzi zakopiańczycy.
W Głównej Grani Tatr wznoszącej się nad Morskim Okiem na odcinku od Rysów po Cubrynę, jest to najniższy szczyt o wysokości zaledwie 2291 metrów, ale charakterystyczny, gdyż przypomina żabę z podniesiona głową, jak pisał swego czasu Zygmunt Klemensiewicz. Z obu stron ograniczony jest trudno dostępnymi przełęczami, a ściany turni opadają prawie pionowo na polską i słowacką stronę. Grań wiodąca na jego wierzchołek od strony Żabiej Przełęczy jest tak ostra, że nieraz pokonywano ją okrakiem. W kierunku Żabiej Przełęczy Wyżniej grań urywa się kilkunastometrową przewieszką.
Opisane wyżej trudności oraz fakt, że nie jest to szczyt wysoki sprawiły, że w pierwszym okresie zdobywania dziewiczych szczytów, kiedy wchodziło się na nie z przewodnikiem, nie był on brany pod uwagę, aż do momentu narodzin samodzielnego taternictwa, w pierwszych latach XX wieku.
Pięć dni w Tatrach Wysokich
We wrześniu 1905 roku przyjechał w Tatry na zaproszenie Katheriny i Maksymiliana Bröske, zamieszkałych w Zabrzu, monachijski alpinista Simon Häberlein.
W czasie wrześniowego wypadu w Tatry pięć dni spędzili na wspinaczkach. Dokonali wtedy trzech przejść nowymi drogami. Najpierw Häberlein z panią Bröske przeszli grań od Przełęczy Mięguszowieckiej pod Chłopkiem po Żabią Turnię Mięguszowiecką, a w następnym dniu 12 września ta sama dwójka wspięła się od strony południowej, na dziewiczego i nienazwanego jeszcze Żabiego Konia.
Kiedy wspinali się w pierwszym dniu, granią do Żabiej Turni Mięguszowieckiej, Häberlein przyglądnął się południowej ścianie Żabiego Konia, który stał się celem wspinaczki następnego dnia. Dolną jego partię, poprzetykaną trawkami, przeszli ukośnym trawersem, ruszając z piargów podchodzących pod Żabią Przełęcz. Większe trudności czekały ich w górnej części ściany. Weszli na grań kilkanaście metrów poniżej wierzchołka, skąd wspięli się na szczyt. Ułożyli tam kopczyk z kamieni i głośno wiwatowali.
Pierwsze powtórzenia i nowe drogi
Zdobycie Żabiego Konia natychmiast zmobilizowało polskich taterników. Już w następnym roku dokonano dwóch wejść drogą Häberleina. Najpierw Janusz Chmielowski w towarzystwie przewodników – Klimka Bachledy i Wojciecha Tylki Suleji, dokonali pierwszego polskiego wejścia, a 21 sierpnia 1906 roku na wierzchołku Żabiego Konia stanęli Zygmunt Klemensiewicz, Roman Kordys i Jerzy Maślanka.
5 sierpnia 1907 roku Klemensiewicz, Kordys i Znamięcki dokonali pierwszego trawersowania Żabiego Konia od Żabiej Przełęczy po Wyżnią Żabią Przełęcz.
Północna, znacznie trudniejsza ściana, padła dopiero 16 czerwca 1929 roku. Pokonali ją: 19-letni Wiesław Stanisławski, który od tej wspinaczki rozpoczął podbój tatrzańskich ścian, Bronisław Czech i 16-letnia Lidia Skotnicówna, która cztery miesiące później zginęła razem z siostrą Marzeną na Zamarłej Turni.
Północna ściana Żabiego Konia oraz droga uchodziły przez jakiś czas za najtrudniejsze w Tatrach. To sprężyło innych taterników. Już w następnym roku doczekała się ośmiu powtórzeń.
Jej pierwszego zimowego przejścia dokonali dopiero w 1949 roku znani wspinacze słowaccy – Arno Puškáš i Josef Brandobur. Obecnie Żabi Koń stracił już wiele ze swej sławy i popularności wśród taterników i dość rzadko jest odwiedzany. Wspinaczki jego graniami i ścianami są nadal piękne i chociaż krótkie, to należą do klasycznych w Tatrach.
W jubileusz
12 września 2005 rok. Czwórka młodych zakopiańczyków – Andrzej Górka, Michał Ślusarczyk, Przemysław Wójcik i najmłodszy z nich 15-letni Mateusz Wójcik doszła po trzech godzinach pod południową ścianę Żabiego Konia. Jak to zwykle bywa, w takim przypadku gdy się nie zna drogi, wyciągnęli z plecaka przewodnik WHP, by zorientować się, którędy biegnie droga pierwszych zdobywców, którą postanowili przejść dokładnie sto lat później po Häberleinie i Bröske. – Niestety, nie było z nami dziewczyny, ponieważ żadna nie zdecydowała się nam towarzyszyć w tej historycznej wspinaczce – usprawiedliwiał się Andrzej.
Dolny odcinek ściany, ukośnie wznoszący się na zachód, przeszli pojedynczo bez asekuracji i stanęli pod spiętrzeniem szczytowym. Tam związali się liną w dwa zespoły – Andrzej z Michałem i Przemek z Mateuszem. Jeden wyciąg wspinali się tą samą drogą. Potem pierwszy zespół poszedł dalej, dokładnie drogą Häberleina, aż na grań wschodnią i nią na wierzchołek, a drugi wspinał się drogą trudniejszą prawie wprost na szczyt, gdzie spotkały się oba zespoły. Na wierzchołku zrobili wspólne zdjęcie samowyzwalaczem i kilka zdjęć z widokiem na Rysy oraz na Czarny Staw i Morskie Oko.
– Z wierzchołka zeszliśmy potem kilka metrów zachodnią granią – dodaje Mateusz – w kierunku Żabiej Przełęczy Wyżniej do stanowiska zjazdowego założonego kilka lat temu przez Vlado Tatarkę. – Jest tam batinox i ring połączone porządnym łańcuchem – wyjaśnia Andrzej. – Związaliśmy dwie liny i w ten sposób mogliśmy zjechać 60 metrów z pionowej górnej partii. Potem były jeszcze trzy zjazdy w terenie skalno-trawiastym, aż do piargów, gdyż doszliśmy do wniosku, że lepiej zjeżdżać prosto w dół, niż wyszukiwać słabo wydeptaną perć. Po wspinaczce wracali już o zmroku z Doliny Żabiej Mięguszowieckiej do Popradzkiego Stawu, a następnie drogą do parkingu, gdzie zostawili samochód.