Trango Towers. Wspinaczka w Karakorum
Trango Towers to marzenie każdego alpinisty. Bajecznie strzeliste turnie tworzą jedyny w swoim rodzaju krajobraz. To ikona wielkościanowej wspinaczki, blisko patagońskich turni, amerykańskich bigowali, alaskich mroźnych mitów i legendarnych alpejskich północnych ścian. “Blisko” jednakże z małym “ale” – turnie Trango są znacznie wyższe…
Pakistan i Karakorum… jakże to odległe miejsca na ziemi. A na tym krańcu świata “owcze turnie”, znane nam wszystkim jako Turnie Trango. Nasze wyobcowanie łagodzi obecność “swoich chłopaków” z drugiej polskiej wyprawy, o spojrzeniach skierowanych w stronę tego samego szczytu.
Start z Rawalpindi, skąd po dniu docieramy do Skardu. Podróż busem po Karakorum Highway trwa 2 dni, z noclegiem w upalnym Chillaz. W drodze zaskakuje nas osuwisko skalne. Nawet dynamit nie pomaga, więc musimy zmienić busa, szybko przenosząc nasze rzeczy.
W bazie pod Trango międzynarodowe towarzystwo: Słoweńcy, Hiszpanie, Austriacy, Szwajcarzy i Słowacy.

Po krótkim rekonesansie, ruszamy następnego dnia na aklimatyzację pod południową przełęcz. Husajn – nasz kucharz pomaga nam wynieść jeden plecak. Zaskoczeni jesteśmy jego tempem – jakby miał doczepiony silniczek. Taka wysokość to dla niego pestka, wszak nosił już w tym roku worki na 7700 m n.p.m. Nocleg to okropny ból głowy, jak pijani nie możemy się odnaleźć, prochy przeciwbólowe i Diuramid nie pomagają. Następnego dnia pospiesznie schodzimy na dół.
Jak się później okazuje przez kolejne dni, otaczające nas szczyty będziemy mogli podziwiać tylko z bazy. W tym czasie większość okolicznych szczytów otula się bielą. 4 września pogoda się zmienia, a my przechodzimy rozgrzewkową drogę “Oceano Trango” 6A/B RP m 300 na turni przy BC (po wycofie 31 sierpnia w deszczu).

Przechodzimy także 1-wyciągową nowość Sylvio Karo, zgodnie ocenioną na “czujne” VI.1 – ok. 40 m rajbungu – 4 spity.

Następnego dnia pada następna droga “Karakoram Khush” 6B A0 ok. 300 m na turni “Garda Peak” 4700 m n.p.m. Przebywamy ją klasycznie (6B), prawdopodobnie nowymi wariantami ze względu na słaby schemat drogi.

Nadchodzi, zawsze przykra decyzja o zjedzie. Postanawiamy teraz “ugryźć” Drogę Słoweńską” o trudnościach VIII+. Optymistyczna prognoza pogody sprawia, że zauroczeni tą wspaniałą turnią, nie przejmujemy się faktem, że jest to już 3 dzień, ani tym, że pozostało nam ok. 350 m i ok. 9-10 wyciągów wspinania z tego ok. 4 trudne. Poruszanie w ścianie niestety nie zawsze jest klasyczne, ale haczenie stanowi dużo mniejszą część niż na Enternal Flame. Rysy na drodze nie zalodzone, więc nie zaopatrujemy się w ciężki sprzęt, ani w śpiwory.

Od godz. 20:00 (10 września) zaczyna padać śnieg! W ciemnościach robimy 3 wyciągi z małymi przygodami – klinowaniem liny itp. Półsiedząc, wśród padającego śniegu, na wysokości ok. 5900 m n.p.m., czekamy na poranek. Decyzja o odwrocie jest szybka: przemarznięte palce u nóg, padający śnieg, ściana zalepiona śniegiem i brak drugich “normalnych” butów, oraz śpiworów. Nim po 6 godzinach (11 września) osiągniemy bazę, w czasie zjazdów czekają nas kolejne przygody m.in. z klinującą się liną.

W międzyczasie odbyła się impreza pożegnalna u Słoweńców. Po odzyskaniu sił, 14 września przechodzimy “nową” drogę, na pierwszym na prawo szczycie od “Garda Peak”. Trudności ok. VI.3 A0 – długość 700 m. Szczyt został wstępnie nazwany “Eagle’s Peak” (ok. 5100 m n.p.m.), a droga “Błąd pre/trans“. Jak się później okazało, rok temu zespół Clearwater-Frimer-Johnson przeszedł drogę “Severance Ridge” (1600 m). Z opisów zamieszczonych w sieci można wywnioskować, że w dolnej części szli podobnym terenem, o czym nie wiedzieliśmy wspinając się na tej ścianie. Powstał więc zapewne wariant do tej zeszłorocznej drogi. Opuszczenie tej ściany nie było za łatwe, sporo terenu w zejściu i 6 długich zjazdów pomagają w dotarciu na ziemię.

Zbliża się niestety ostatni dzień pobytu w bazie. Nie marnujemy go, przechodząc 19 września część filara/grani do 2 turni Severance Ridge (ok. 5000 m n.p.m.). Droga ma długość 650 i trudności VI.2 A0. Drogę nazywamy: “Nieuchwytne szczyty“. Co prawda nie kończy się tam gdzie sobie wymyśliliśmy, ale na małej turniczce – cóż kolejne 3 nowe zjazdy i jesteśmy przy naszych starych… tzn. przez nas założonych po przejściu “Błąd pre/trans”.
Warto tu wspomnieć o jakości wspinania w rejonie Trango: wspaniała jakość granitu umożliwia nam wspinanie przy użyciu samych kostek i camów. Haków używaliśmy tylko przy zakładaniu stanowisk zjazdowych, a spitów nie posiadaliśmy.

Był to ostatni dzień wspinania (i naszego pobytu w bazie), ponieważ 20 września rozpoczęliśmy zejście do Askoli (2 dni), podróż jeepem do Skardu a później samolotem PIA (linia nazywana żartobliwie Pleas Inform Allah lub Probably Insallah Airlines) do Islamabadu.
Chcielibyśmy wyrazić nasze podziękowania dla:
