Wycieczka z widokiem na Tatry
Gorce są rejonem dość chętnie odwiedzanych przez turystów. Powodują to piękne tatrzańskie panoramy, dogodny dojazd z różnych części kraju, w miarę rozwinięta infrastruktura turystyczna. Również rowerzyści górscy znajdą tu coś dla siebie. Wspaniałe, gorczańskie polany z przepięknymi widokami na pobliskie Tatry, świetne, niezbyt zniszczone drogi na pewno dostarczą wielu niezapomnianych wrażeń i przyjemności z jazdy po górach.
dojazd: | samochodem, autobusem lub pociągiem do Nowego Targu (trasa rozpoczyna się pod dworcem kolejowym w Nowym Targu, gdzie można także zostawić samochód) |
schroniska: | Turbacz, Stare Wierchy |
sklepy: | we wszystkich miejscowościach na trasie wycieczki (Nowy Targ, Waksmund, Ostrowsko, Łopuszna) |
charakterystyka: | długość trasy [km] – 50,5 km
suma podjazdów [m] – 1220 m suma zjazdów [m] – 1200 m czas jazdy – 4h 30m przybliżony czas trwania wycieczki (z odpoczynkami) – 7-8h |
modyfikacje: | PODJAZD NA TURBACZ (dłużej, trudno) – zamiast podjeżdżać z Łopusznej niebieskim szlakiem, Turbacz możemy także zdobyć szlakiem czarnym i czerwonym, przez Wysznię, Kiczorę i Długą Halę.
ZJAZD DO RABKI (krócej, łatwiej) – jeśli zależy nam na szybszym zakończeniu wycieczki, a nie jesteśmy zobligowani wrócić do Nowego Targu, możemy (pod schroniskiem na Starych Wierchach) kontynuować podróż czerwonym szlakiem, aż do Rabki. Trasa jest bardzo widokowa, oraz łatwa technicznie. W Rabce dworzec PKP, busy. POWRÓT DO NOWEGO TARGU, przez Klikuszową (krócej, łatwiej) – gdy zjedziemy do Parzygnatówki, przysiółka Obidowej i nie będziemy mieli czasu i ochoty kontynuowania dalej wycieczki, możemy już stąd wrócić drogą asfaltową do Nowego Targu. Jedziemy w dół doliny Lepietnicy, aż do Klikuszowej, gdzie na szosie zakopiańskiej skręcamy w lewo, w stronę Nowego Targu. Po kilku minutach zjazdu meldujemy się pod dworcem PKP. POWRÓT DO NOWEGO TARGU, przez Kowaniec (znacznie krócej, łatwiej) – jeśli naszym celem był tylko wyjazd na Turbacz, bezpośrednio z rejonu szczytu możemy zjechać do Kowańca. Odpada wtedy 2 i 3 etap wycieczki. |
Nowy Targ – Turbacz (przez Łopuszną i Zarębki)
Jeden z kilku wariantów dotarcia do schroniska pod Turbaczem. Od skrzyżowania w Łopusznej, aż pod sam Turbacz będziemy podążać szlakiem niebieskim. Trasa bardzo atrakcyjna widokowo.
0,0 km / 0:00
Rozpoczynamy z dworca PKP w Nowym Targu, skąd ulicą Kolejową dojeżdżamy do skrzyżowania, na którym skręcamy w prawo (w kierunku centrum). Przejeżdżamy przez miasto kierując się w stronę Nowego Sącza. Szosa jest świetna na rozgrzewkę, prawie cały czas prowadzi lekko z góry. Mijamy kolejno Waksmund i Ostrowsko. Kilkadziesiąt metrów po wjeździe w obszar zabudowany Łopusznej musimy już wypatrywać – po lewej stronie drogi – znaków niebieskiego szlaku.
9,4 km / 0:20
Opuszczamy tam dość ruchliwą szosę Nowy Targ – Krościenko. Jedziemy – niebieskim szlakiem – przez Łopuszną.
Mijamy (po lewej stronie) dworek Tetmajerów, z czterospadowym łamanym dachem (typ polski), ganeczek, a nad nim pięterko o cechach barokowych, wsparte na kolumnach. Gościł tu, między innymi, Seweryn Goszczyński, znany poeta, uczestnik powstania listopadowego. Goszczyński chętnie wędrował po Gorcach oraz Podhalu, swoje przeżycia opisał w “Dzienniku podróży do Tatrów”, wydanym w 1853 roku. Kilkadziesiąt metrów za dworkiem, także po lewej stronie drogi którą jedziemy, znajduje się najcenniejszy zabytek Łopusznej – drewniany podhalański kościół p.w. św. Trójcy. Kościół pochodzi z początku XVI. Na ścianie kościoła, od strony Dunajca, można zobaczyć jak wysoko sięgała woda podczas powodzi w 1997 r.
Kilka hopek na początku pokonamy jeszcze z rozpędu, później jednak droga delikatnie, acz systematycznie, cały czas się wznosi. Wreszcie kończy się asfalt. Stoimy na rozwidleniu dróg, gdzie pojawia się czarny szlak, prowadzący w prawo (północny-wschód). My jednak jedziemy tu prosto, razem z niebieskim szlakiem.
14,1 km / 0:35
Na betonowym słupie energetycznym, po prawej stronie drogi, zobaczymy iż należy skręcić tu w lewo, w zarośniętą ścieżkę prowadzącą do kładki nad Łopuszną. Patrzymy z niedowierzaniem na odległe wierzchołki drzew, myśląc że trzeba będzie pewnie tam się wspiąć. I nie mylimy się. Przez troszkę ponad 500 metrów trzeba będzie żwawo pchać rower. Tu po prostu nie da się jechać. Chyba że w dół. Malinowe eldorado powinno nam trochę osłodzić trudy podejścia.
14,7 km / 0:45
Docieramy wreszcie do szutrowej drogi. Według mapy powinniśmy skręcić tu w prawo, my jednak wybieramy przeciwne rozwiązanie – jedziemy w lewo, do góry. Niebawem okaże się, że jesteśmy na górskiej niby-serpentynie i mapa nie kłamie. Droga jest niezła, lekko się wznosi trawersem.
16,1 km / 0:55
Polana Cyrhlica. Obserwujemy stamtąd interesujące widoki gorczańskich polan w rejonie Wyszni. Przed samą polaną jednak droga nieco się pogarsza: urozmaica się o większe kamienie, które jazdy oczywiście nie ułatwiają. Za Polaną Cyrhlica droga bynajmniej się nie poprawia, jeszcze kilkadziesiąt metrów będziemy walczyć z kamieniami. Później – na przemian – raz lepiej, raz gorzej. Miejscami stromo. Nie powinniśmy jednak zbytnio narzekać.
17,8 km / 1:15
Mijamy szczyt Bukowiny Waksmundzkiej (1105 m n.p.m.). Jedziemy skrajem dość dużej polany z paroma szałasami – ciekawy widok. Chwilę później, na kolejnej polanie, jedziemy pod linią energetyczną biegnącą do schroniska na Turbaczu. Warto zapamiętać to miejsce. Na kolejnej polanie – Świderowej – spotykamy żółty szlak z którym będziemy jechać do samego schroniska. Ostatni fragment jest nieco trudny – być może trzeba będzie poprowadzić rower.
Turbacz – Parzygnatówka (przez Stare Wierchy)
Rewelacja, obok zjazdu do Kowańca, najlepszy fragment wycieczki. Świetna, wymagająca droga, prawie cały czas w dół, miłe schronisko Stare Wierchy, panoramiczne widoki, ekscytujący zjazd do Parzygnatówki, przysiółka Obidowej.
20,8 km / 1:45
Schronisko pod Turbaczem (1270 m n.p.m.). Można odpocząć, posilić się i nasycić wzrok przepięknymi widokami Tatr, będącymi – wydawać by się mogło – na wyciągnięcie ręki.
Schronisko to zostało zbudowane jeszcze przed II wojną światową. W czasie wojennej zawieruchy upodobali je sobie partyzanci (jak zresztą większość górskich schronisk). Ciekawostką jest fakt, iż było ono potajemnie połączone linią telefoniczną z jednym z domów w Kowańcu – w wypadku jakichś problemów można było wcześniej ostrzec partyzantów. Niestety Niemcy odkryli tę linię, wprowadzając odtąd stałe patrole żandarmerii w schronisku. Schronisko spłonęło 12 listopada 1943 w czasie kolejnej obławy na partyzantów (istnieje też hipoteza, jakoby budynek schroniska został podpalony przez samych partyzantów, by uniemożliwić Niemcom dalsze utrzymywanie tam posterunku, co dość utrudniało ruchy partyzanckie w okolicy). Nowe, obecne schronisko otwarto w 1958 roku.
Prawie zaraz po opuszczeniu schroniska zaczyna się zjazd trudną technicznie, acz rewelacyjną drogą, niestety bardzo zniszczoną przez zwózkę drewna. Można próbować szczęścia bokiem, lecz będzie to ciężka próba dla amortyzatorów. Zabawa jest przednia. Trzeba jednak bardzo uważać – zwłaszcza w czasie deszczu – mokre korzenie są NIESAMOWICIE śliskie. Dla własnego bezpieczeństwa warto, na co bardziej ekstremalnych odcinkach, poprowadzić rower.
26,2 km / 2:15
Spotykamy tu zielony szlak, który towarzyszyć nam będzie do końca tego etapu wycieczki. Jesteśmy na Obidowcu (1106 m n.p.m.). Droga już znacznie się poprawia. Dalej jedziemy przez szereg gorczańskich polan. Na południu znów wspaniała panorama Tatr.
28,2 km / 2:30
Schronisko Stare Wierchy (983 m n.p.m.). Atmosfera, bez wątpienia, jest bardziej kameralna niż na Turbaczu.
Pierwszy obiekt powstał tu już w 1933 roku. We wrześniu 1939 schronisko zostało zdewastowane – odbudowali je sami partyzanci, urządzając we wnętrzu dość wygodną kwaterę – funkcjonowała ona aż do stycznia 1945 roku, kiedy to schronisko spłonęło w trakcie potyczki z hitlerowcami. Nowy, obecny obiekt powstał na miejscu spalonego dopiero w 1974 roku.
Jedziemy stamtąd dość szeroką drogą na południowy zachód (zielonym szlakiem). Niedługo jednak skręcamy w lewo. Tam droga przyjmuję pozycję bardziej wertykalną, dodatkowo mnóstwo kamieni spowoduje, iż pewno utoniemy we własnej adrenalinie. Orientacyjnie bez problemów: cały czas główną drogą w dół, w kierunku widocznych zabudowań. Jedźmy tu ostrożnie. Wreszcie dojeżdżamy do pierwszych domostw…
Parzygnatówka – Wisielakówka (przez Bukowinę Miejską)
Trasa jest (poza początkowym fragmentem – podjazdem pod Bukowinę Obidowską) bardzo łatwa i przyjemna z niezapomnianymi widokami, oczywiście na Tatry i nie tylko.
29,9 km / 2:40
Zjeżdżamy główną asfaltową drogą w dół. Kilkanaście metrów przed przystankiem autobusowym skręcamy – razem z zielonym szlakiem – w lewo i do góry. Na początku jest niezbyt dobrze, często trzeba pchać rower, ale bliżej szczytu Bukowiny Obidowskiej (1040 m n.p.m.) trasa robi się znacznie lepsza. Ostatni fragment to już całkiem prosty trawers Bukowiny.
31,8 km / 3:00
Pod szczytem, na przydrożnym drzewie, spotykamy czarny szlak, którym pojedziemy trochę ponad 3 kilometry świetną drogą poprzez gorczańskie polanki. Gdy wyjedziemy na skraj dość dużej polany przed Bukowiną Miejską (widać ją na horyzoncie) warto opuścić czarny szlak i pojechać drogą biegnącą środkiem polany. Unikniemy w ten sposób niepotrzebnej walki z kamieniami i korzeniami w nieprzyjemnym wąwozie.
35,1 km / 3:30
Niewielki, drewniany krzyż z kilkoma drogowskazami turystycznymi to właśnie Bukowina Miejska (1138 m n.p.m.). Obserwujemy stąd ciekawy widok na południe: Tatry, i północ: Długa Hala, Turbacz, i pasmo od Turbacza w stronę Starych Wierchów, którym nie tak dawno jechaliśmy. Na Bukowinie Miejskiej kończą się wszelkie trudności na trasie naszej wycieczki, teraz już będzie tylko w dół, albo niegroźnie i krótko pod górę (jeżeli planujemy powrót przez Kowaniec). Za Bukowiną Miejską rewelacja – prawdziwa górska autostrada: szeroko, równo, bez żadnych przeszkód. Znowu można się rozpędzić, sycąc wzrok przepięknymi widokami po obu stronach szlaku. Po krótkim podjeździe pokonanym prawie z rozpędu docieramy do Kaplicy Papieskiej, którą mijamy z lewej strony jadąc na północny wschód.
37,6 km / 3:45
Kilkanaście metrów za kaplicą docieramy do kolejnej polany, gdzie obok ładnego widoku tatrzańskich i gorczańskich szczytów i polan (m.in. Hali Długiej), zobaczymy wspominaną wcześniej linię energetyczną biegnącą w stronę schroniska na Turbaczu. Niewyżyci mogą jeszcze raz pojechać pod schronisko, my zaś zjeżdżamy tu ścieżką w poprzek polany, w stronę tych słupów (na wschód), kończąc tu ten etap wycieczki.
Wisielakówka – Nowy Targ (przez Kowaniec)
Chyba najpiękniejszy fragment wycieczki. Droga cały czas prowadzi wyśmienitą drogą w dół, przez szereg pięknych i urokliwych polan. Jedynie ostatni odcinek – przed Kowańcem – może sprawić niewielkie problemy. Szereg pięknych, panoramicznych widoków jest dodatkową atrakcją.
37,6 km / 3:45
Dojechaliśmy zatem znów do szlaku niebieskiego którym, kilka godzin temu, mozolnie pięliśmy się pod górę. Jedziemy stamtąd oczywiście w dół (na południe), cały czas niebieskim szlakiem. Droga miejscami jest nieco trudna. Po chwili wypadamy na ogromną polanę pod Bukowiną Waksmundzką, gdzie…
38,6 km / 3:50
Rozpoczyna się szlak zielony (szałas między drogami za rozwidleniem, na którym skręcamy w prawo), który będzie nam towarzyszył prawie do końca wycieczki. Polana jest przepiękna, warto zrobić tu krótką przerwę by – najprawdopodobniej – po raz ostatni w czasie wycieczki spokojnie nasycić wzrok imponującymi szczytami Tatr i pstryknąć może ostatnie zdjęcie. Dalej znów w dół, świetną drogą bez żadnych przeszkód. W pędzie mijamy Polanę Brożek, z pomnikiem upamiętniającym ofiary obozów koncentracyjnych (po prawej stronie szlaku). Za pomnikiem trzeba uważać; znienacka pojawiają się kamienie, a my w zasadzie odzwyczailiśmy się już od takich przeszkód. Ostatnie kilkadziesiąt metrów przed asfaltem w Kowańcu jest nieco trudne (stromo + kamienie), nie szarżujmy zatem zbytnio.
42,0 km / 4:05
Asfalt i przydrożna kapliczka. Koniec terenowej części wycieczki. Jedziemy stąd przez niewielką kładkę nad Kowańcem, później parę metrów wąską ścieżką i znów docieramy do drogi asfaltowej, którą pojedziemy już do Nowego Targu, dalej cały czas w dół. Po tylu godzinach jazdy po kamieniach, korzeniach, tudzież innych “potykaczach” jazda twardym i dziwnie równym asfaltem jest nawet przyjemna.
50,5 km / 4:30
Po chwili kluczenia po ulicach Nowego Targu zmęczeni, brudni, ale pewnie szczęśliwi meldujemy się pod dworcem kolejowym.